„Niedawny spadek wartości rosyjskiego rubla zachęca mieszkańców wschodniej Estonii do zakupów za granicą, gdzie ceny są obecnie znacznie niższe. Chociaż to praktyka znana od lat, teraz jednak konsumenci muszą uważać na to, czy kupowane w Rosji produkty nie są objęte sankcjami” - zauważa estońska telewizja ERR.
W środę w południe kantory wymiany walut w przygranicznym estońskim mieście Narwa oferowały kurs 100 rubli za 1 euro, czyli 5 rubli mniej niż oficjalna stawka. Na przejściu granicznym panował duży ruch, a wracający z Rosji byli zadowoleni ze swoich zakupów - relacjonuje stacja.
"Kupiłem buty, dużo jedzenia, na przykład chipsy. W Estonii płacę za nie 5 euro, w Rosji - 1,5. Prawie wszystkie produkty spożywcze są tam co najmniej dwa razy tańsze" - mówi Aleksiej, mieszkaniec położonej na wschodzie Estonii Kohtla-Jarve.
Od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę setki produktów zostało objętych sankcjami, w tym m.in. alkohol, papierosy, nawozy, meble i różne metalowe przedmioty. Virgo Treinbuk, szef punktu celnego w Narwie, powiedział telewizji, że "chociaż jedna butelka szamponu nie powinna stanowić problemu, dwie lub więcej już mogą".
Na początku tygodnia rosyjski rubel spadł do najniższego poziomu od 16 miesięcy w stosunku do dolara amerykańskiego i euro z powodu spadających dochodów Rosji ze sprzedaży ropy naftowej.