Po inwazji Putina na Ukrainę Niemcy obiecały wysłać na Litwę więcej żołnierzy Bundeswehry. Ale jak na razie ani wojska nie przybyły, ani Berlin nie przedstawił harmonogramu działań. Irytacja w Wilnie jest wielka - pisze gazeta "Welt am Sonntag" w tekście zatytułowanym "Kolejne rozczarowanie Niemcami".
7 czerwca prezydent Litwy Gitanas Nauseda i kanclerz Olaf Scholz podpisali wspólny komunikat. Kluczowe zdanie w dokumencie brzmi: "Niemcy są gotowe poprowadzić na Litwie silną i gotową do walki brygadę, przeznaczoną do odstraszania i obrony przed rosyjską agresją".
Scholz odwiedził latem stolicę Wilna i bazę wojskową w Padbrodziu, gdzie Bundeswehra już od 2017 roku prowadzi tzw. grupę bojową w ramach misji NATO EFP (Enhanced Forward Presence).
Jednostka ta, licząca ponad 1500 żołnierzy, ma jak najszybciej - przynajmniej taką nadzieję mają Litwini - rozrosnąć się do brygady, czyli do 5000 żołnierzy.
Zobacz też: Berlin chce wesprzeć polską obronę powietrzną. Warszawa mówi „tak”
Ogólnie rzecz biorąc, urzędnicy z Ministerstwa Obrony Narodowej w Berlinie nie wydają się mieć nic konkretnego do powiedzenia. Wymiana zdań z ministerstwem Christine Lambrecht jest zdaniem litewskich kół rządowych "trudna".
Litwini są w kropce, bo "muszą się przygotować na przyjęcie Bundeswehry, muszą urządzić kwatery czy hangary. Taka inwestycja pochłonęłaby prawie miliard euro. Potwierdzają to osoby zaznajomione ze sprawą. Byłaby to ogromna kwota dla kraju liczącego 2,7 mln mieszkańców", pisze "Welt am Sonntag".
Ponieważ Niemcy najwyraźniej ociągają się z działaniami, rząd litewski rozpoczął ofensywę dyplomatyczną. Niedawno litewski minister spraw zagranicznych Landsbergis spędził z delegacją dwa dni w Berlinie, spotykając się m.in. ze swoją odpowiedniczką (Annaleną) Baerbock, przewodniczącą komisji obrony Bundestagu Marie-Agnes Strack-Zimmermann oraz Jensem Ploetnerem, doradcą Olafa Scholza ds. polityki zagranicznej - informuje gazeta.