Jak informuje portal niezalezna.pl "Krajowa Agencja Zarządzania Kryzysowego Danii oraz tamtejsze ministerstwo obrony narodowej wydały nowe instrukcje dla obywateli. Duńczycy muszą być przygotowani na trzy dni bez wody i prądu. Wśród instrukcji wskazano, że chodzi nie tylko o zgromadzenie żywności i płynów, ale i tabletek jodu".
Jako pierwszy informację z Danii podał serwis Bloomberg, powołując się na sobotnią konferencję prasową, na której zaapelowano do Duńczyków by powinni wyposażyć się w długoterminową żywność oraz co najmniej 3 litry wody pitnej dla jednej osoby na każdy dzień sytuacji kryzysowej. Rząd wskazał również, aby obywatele wyposażyli się w tabletki jodu. Przekazano, że nie chodzi tu o atak nuklearny, ale ewentualne problemy z elektrowniami atomowymi. Wśród powodów, dla których przygotowano wytyczne, rząd wskazał zmiany klimatyczne oraz rosnące zagrożenie ze strony Rosji. „Nie ma perspektywy, aby na ulicach pojawili się rosyjscy żołnierze, ale Danii i naszym sojusznikom grozi wojna hybrydowa - ataki cybernetyczne i sabotażowe” - powiedział na konferencji prasowej duński minister obrony Troels Lund Poulsen. Duński portal DR przypomina, że kilka tygodni temu Centrum Bezpieczeństwa Cybernetycznego (CFCS) podniosło ryzyko destrukcyjnych ataków cybernetycznych z niskiego do średniego.
Portal niezalezna.pl skontaktował się z Polakiem na stałe mieszkającym w Danii, Klubowiczem Gazety Polskiej by opowiedział co tak naprawdę dzieje się w Danii. Polak przyznaje, że komunikat nie zrobił najmniejszego wrażenia na Duńczykach. Nie dlatego, że zagrożenie ignorują, a dlatego, że uświadamianie społeczeństwa o potrzebie robienia zapasów od dawna jest normą. - Przeczytałem i wcale się nie zdziwiłem. To relacja z wczorajszej konferencji, podczas której przekazano instrukcję, które tu są na porządku dziennym. Zakomunikowano: „musicie być przygotowani, że w razie jakiegokolwiek kryzysu przez pierwsze trzy dni macie być samowystarczalni”. Zaznaczono, że może też chodzić o ekstremalne zjawiska pogodowe - mówi - Jeszcze częściej takie komunikaty padają w Szwecji. Tam co chwile organizowane są szkolenia. Na wypadek wojny, szkolą się od dobrego roku. Rozmaite jednostki mają przypisane role, szpitale mają rozpisany plan działania. Ludzie tam są przygotowani. Dokładnie do tego dążą także w Danii - przyznaje.