Przejdź do treści
Czy perspektywa wysłania oddziałów bojowych na Ukrainę jest nierealistyczna?
niezalezna.pl/Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

Wciąż nie milkną echa po słowach prezydenta Francji Emmanuela Macrona o możliwości wysłania wojsk lądowych na Ukrainę. Biorąc jednak pod uwagę nastawienie sojuszników i nastroje opinii publicznej w samej Francji, propozycja Macrona wydaje się nierealistyczna.

Jak zadeklarował Prezydent Francji  po spotkaniu głów państw i szefów rządów w Paryżu, że pokonanie Rosji jest niezbędne dla zagwarantowania bezpieczeństwa w Europie. Dodał, że nie należy wykluczać wysłania zachodnich wojsk lądowych na Ukrainę w przyszłości.

Po tych słowach, a także po wcześniej podpisanej francusko-ukraińskiej umowie w sprawie bezpieczeństwa, media oceniły, że Macron stał się jednym z największych orędowników pomocy dla Ukrainy, choć w początkowej fazie rosyjskiej inwazji nic tego nie zapowiadało.

Poniedziałkowa wypowiedź potwierdza zmianę stanowiska prezydenta wobec Rosji – ocenił w rozmowie z PAP dr Thibault Fouillet, dyrektor naukowy Instytutu Studiów Strategicznych i Obronnych (IESD) na Uniwersytecie Jean-Moulin Lyon III. "(Macron) jest obecnie daleki od pozycji mediatora, który nie chciał upokarzać Rosji, używając jego słów z 2022 roku" – dodał Fouillet.

Według analityka najważniejszą częścią przemówienia Macrona było jednak zdanie o potrzebie pokonania Rosji w celu zapewnienia bezpieczeństwa Europy, a nie "niezgrabny" zwrot o możliwości wysłania wojsk.

Jednak to właśnie ten zwrot jest obecnie szeroko komentowany. Kolejne państwa sojusznicze wykluczają możliwość dyslokowania wojsk na Ukrainę.

Ministrowie francuskiego rządu tłumaczyli słowa Macrona. Szef dyplomacji Stephane Sejourne oznajmił we wtorek, że niektóre z form pomocy Ukrainie mogą wymagać obecności zachodnich wojsk na terytorium tego kraju, ale "bez przekraczania progu militarnego zaangażowania".

"Wysyłanie wojsk tylko na misje wsparcia, szkoleniowe, a nawet doradcze jest całkowicie możliwe bez prowadzenia wojny z Rosją" – podkreślił Fouillet. Według niego nierealistyczne jest jednak skierowanie na Ukrainę oddziałów bojowych, co potwierdziło stanowisko krajów europejskich.

Analityk zaznaczył, że aktywny udział wojsk zachodnich w walkach na Ukrainie oznaczałby rzeczywisty stan wojny z Moskwą, choć na ograniczoną skalę. Jednak politycy francuscy nie przewidują bezpośrednich działań agresywnych. Szef resortu obrony Sebastien Lecornu zapewnił we wtorek, że "nie ma mowy o prowadzeniu wojny z Rosją".

Z kolei były minister obrony Francji Jean-Pierre Chevenement ocenił w środowym wywiadzie dla dziennika "Le Figaro", że stanowisko Macrona jest nieodpowiedzialne i niepokojące. Według niego komentarze głowy państwa oraz reakcja na nie państw sojuszniczych skutkują podważaniem wiarygodności francuskiej dyplomacji.

"Francuzi wybrali na prezydenta kraju Emmanuela Macrona, a nie Wołodymyra Zełenskiego. I nie oczekują, że prezydent Francji będzie przede wszystkim bronił interesów Ukrainy lub jakiegokolwiek innego kraju. Oczekują, że będzie bronił interesów Francji" – powiedział były polityk.

Wyraźny wzrost zaangażowania głowy państwa po stronie Ukrainy rzeczywiście następuje w momencie, kiedy media zauważają spadek poparcia dla Kijowa we francuskim społeczeństwie.

Jak odnotował niedawno dziennik "Le Figaro", po dwóch latach rosyjskiej inwazji na Ukrainę francuska i europejska opinia publiczna są coraz bardziej zmęczone konfliktem. O ile dwa lata temu aż 82 proc. Francuzów wyrażało poparcie dla Ukrainy, obecnie wynosi ono 58 proc.

Według opublikowanego w środę sondażu instytutu CSA, aż 76 proc. Francuzów jest przeciwnych wysyłaniu francuskich żołnierzy na Ukrainę. W opinii Stephane’a Rozesa, byłego dyrektora CSA, Macron nie może nie brać pod uwagę tych wyników.

"Dziś wojna na Ukrainie schodzi na dalszy plan w (świadomości) opinii publicznej" – zauważył Rozes w wywiadzie dla "Le Figaro". "Opinia publiczna nie zgadza się na wysłanie wojsk NATO do tego kraju, ponieważ obawia się, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli" – dodał.

portal tvrepublika.pl, PAP

Wiadomości

Tusk zlikwidował instytut, a PiS go na nowo otworzył

Tarczyński: jeśli Trump przegra, to system zostanie domknięty

Gajadhur alarmuje: skompromitowany Woźniak wrócił do pracy

Wpływ Latynosów na wyniki w wahających się stanach będzie wyraźny

Policja Kapitolu zatrzymała mężczyznę, który chciał wtargnąć z pochodnią i rakietnicą do Kapitolu

Spółki skarbu państwa politycznym łupem koalicji Tuska

Bagiński: po to Tusk objął władzę, aby wyczyścić wszystko ze śladów swojego resetu z Rosją

Trzaskowski sam ogłasza swój start na prezydenta – demokracja po platformersku?

Republika jako jedyna polska stacja telewizyjna będzie na wieczorze wyborczym Trumpa

Ameryka wybiera. Kiedy poznamy pierwsze wyniki głosowania?

Trump zapewnia: „Moi zwolennicy są pokojowo nastawieni”

Trump oddał głos. Jest zadowolony z kampanii

Umorzenie śledztwa ws. śmierci Jolanty Brzeskiej wywołuje falę krytyki

Groźby bombowe w lokalach wyborczych w Georgii pochodzą z Rosji

Astronauci z kosmosu oddali głos w wyborach na prezydenta USA

Najnowsze

Tusk zlikwidował instytut, a PiS go na nowo otworzył

Policja Kapitolu zatrzymała mężczyznę, który chciał wtargnąć z pochodnią i rakietnicą do Kapitolu

Spółki skarbu państwa politycznym łupem koalicji Tuska

Bagiński: po to Tusk objął władzę, aby wyczyścić wszystko ze śladów swojego resetu z Rosją

Trzaskowski sam ogłasza swój start na prezydenta – demokracja po platformersku?

Tarczyński: jeśli Trump przegra, to system zostanie domknięty

Gajadhur alarmuje: skompromitowany Woźniak wrócił do pracy

Wpływ Latynosów na wyniki w wahających się stanach będzie wyraźny