Premier Wielkiej Brytanii David Cameron ogłosił w środę listę propozycji mających na celu zacieśnienie polityki migracyjnej wobec nowo przybyłych imigrantów z Unii Europejskiej. Zmiany utrudnią im dostęp do świadczeń i ułatwią ich deportację z kraju.
W odpowiedzi Komisja Europejska przestrzegła w środę przed dążeniem do zmiany zasad swobodnego przepływu osób w UE.
Cameron napisał w "Financial Times", że swobodny dostęp do brytyjskiego rynku pracy nie może być nieograniczony i w ramach planowanych rozmów z Brukselą na temat nowego statusu członkowskiego Wielkiej Brytanii Londyn będzie dążył do większej kontroli w tym zakresie.
Najważniejsza z propozycji Camerona przewiduje, że nowo przybyli imigranci z UE będą musieli odczekać trzy miesiące, zanim będzie im wolno ubiegać się o świadczenia socjalne. Zapomogę dla bezrobotnych otrzymają na sześć miesięcy, a po upływie tego okresu, jeśli chcą ją nadal otrzymywać, będą musieli udowodnić, że mają realistyczną perspektywę zatrudnienia.
Ubiegając się o niektóre świadczenia (np. income support – zasiłek wyrównawczy przysługujący nisko opłacanych pracownikom), imigranci będą musieli spełnić wymogi specjalnego testu (minimum earnings threshold) oceniającego ich zarobkowy potencjał. Bezdomni i żebracy będą deportowani i objęci rocznym zakazem wjazdu.
Rząd brytyjski we współpracy z innymi podobnie myślącymi rządami UE będzie pracował nad zmianą zasady o swobodnym przepływie siły roboczej w ramach UE. Zdaniem Camerona powinna ona obejmować tylko te kraje, w których średnia przychodów na głowę mieszkańca jest zbliżona do unijnej średniej.
- Nadszedł czas, by przyjąć nowe zasady oparte na założeniu, że swobodne przemieszczanie się siły roboczej, będące jedną z głównych zasad UE, nie może być bezwarunkowe – zaznaczył Cameron w artykule.
1 stycznia 2014 r. wygasa przejściowy okres wprowadzony wobec Bułgarów i Rumunów w dostępie do unijnego rynku pracy. Ośrodek Migration Watch ocenia, że przez pięć lat po zniesieniu ograniczeń do Wielkiej Brytanii przyjedzie 250 tys. obywateli tych państw.
Pytana o ewentualne zmiany zasad o swobodnym przepływie siły roboczej, unijna komisarz sprawiedliwości Viviane Reding oświadczyła, że prawo do swobodnego przemieszczania się "nie podlega negocjacjom, dopóki kraj jest członkiem Unii i członkiem wspólnego rynku".
- Swoboda przemieszczania się jest głównym filarem wspólnego rynku. Wielka Brytania się do niego przyłączyła i jest on bliski jej sercu. Ale wspólny rynek ma cztery prawa: wolny przepływ kapitału, dóbr, usług i ludzi. Zgadzasz się na wszystkie cztery albo na żadne - podkreśliła Reding na konferencji prasowej w Brukseli.
Zwróciła uwagę, że brytyjskie banki czy firmy telekomunikacyjne korzystają z prawa do swobodnego przemieszczania się, zakładając swoje placówki także w Bułgarii i Rumunii. Z tego prawa korzystają też brytyjscy obywatele. - W Bułgarii są całe brytyjskie wioski dla wczasowiczów - podkreśliła Reding.
- Wielka Brytania zawsze promowała i promuje rozszerzanie Unii i za każdym razem, gdy już do niego dochodzi, nie jest zadowolona - dodała komisarz, zauważając, że rozszerzanie Unii można zatrzymać. - To jednomyślna decyzja. Jeśli Wielka Brytania w przyszłości powie +nie+ rozszerzeniu, nie będzie go. Poczekajmy na następną falę rozszerzenia, zobaczmy, jakie będzie stanowisko Wielkiej Brytanii - powiedziała.
Reding dodała, że propozycja zmiany dyrektywy z 2004 r. w sprawie wolnego przemieszczania się musiałaby wypłynąć od KE. - Nie widzę żadnego powodu, i komisarze się ze mną zgadzają, by pracować nad zmianą dyrektywy. Jest ona dobra, zawiera prawa i zobowiązania - zaznaczyła.
Przypomniała, że w dyrektywie nie zapisano, iż "trzeba dawać zasiłki tym, którzy nie pracują". - Prosiłabym wszystkie rządy, które z powodów partyjnych, politycznych czy innych robią wiele hałasu, by się jej przyjrzały i by na jej podstawie uporządkowały swoje podwórko - zaapelowała. Jej zdaniem "jest wiele rzeczy, które można robić na poziomie krajowym, aby zapobiegać np. turystyce zasiłkowej".
W Wielkiej Brytanii lider eurosceptycznej partii UKIP Nigel Farage uznał, że propozycje Camerona nie idą wystarczająco daleko. W szczególności trzymiesięczny okres, w którym nowo przybyli imigranci nie mogą występować o świadczenia, uznał za zbyt krótki.
Nick Clegg, lider liberałów i koalicyjny partner Partii Konserwatywnej Camerona, uznał propozycje za "rozsądne i uzasadnione", podkreślając, że prawo do pracy i prawo do świadczeń to dwie różne sprawy. Grupa 40 posłów Partii Konserwatywnej podpisała się pod wnioskiem o utrzymanie ograniczeń w dostępie Rumunów i Bułgarów do brytyjskiego rynku pracy do 2018 r.
Cytowany przez BBC4 komisarz UE ds. zatrudnienia Laszlo Andor zaapelował do rządu Camerona, by "nie podsycał (antyimigracyjnej) histerii", proponowane przez niego rozwiązania uznał za początek "równi pochyłej", a brytyjską publiczną debatę na temat migracji - za stronniczą.
mp, pap, fot. Russell Watkins/Department for International Development/CC