Luis Elizondo – były pracownik specjalnego zespołu, którego zadaniem było analizowanie doniesień o UFO - przyznał, że Departament Obrony USA posiada materiały pochodzące z niezidentyfikowanych obiektów latających.
W połowie grudnia ub. roku mediami wstrząsnęły rewelacje Luisa Elizondo, który twierdzi, że pracował przy sekretnym programie zajmującym się analizą doniesień o UFO. Realizował go Departament Obrony przy współpracy z firmą Roberta Bigelowa – potentata w przemyśle astronautycznym. Badano m.in. zdjęcia i filmy przedstawiające niezidentyfikowane obiekty. Najwięcej kontrowersji wzbudziły jednak doniesienia o fragmentach metalu i innych częściach UFO, w których posiadanie mieli wejść przedstawiciele Pentagonu.
Elizondo przyznaje otwarcie, że najwięcej uwagi skupiano na doniesieniach o spotkaniach z obiektami będącymi bez wątpienia wytworami techniki. Problem w tym, że nie zbudował ich raczej nikt z tej planety.
– Moim zdaniem dysponujemy dostatecznymi dowodami, by potwierdzić, że nie jesteśmy sami na Ziemi. Tamte "samoloty" (nazwijmy je tak umownie) wykraczały daleko poza możliwości inżynierów z USA i innych krajów, przynajmniej w zakresie tego, co nam wiadomo – powiedział w rozmowie z CNN.
Elizondo otwarcie przyznał dziennikarzom, że amerykański rząd jest w posiadaniu fragmentów UFO.
Deklaracja Elizondo wywołała burzę wśród internautów.– Dowiedzieliśmy się tylko tyle, że rząd posiada jakieś fragmenty tych obiektów, które są poddawane badaniom, dzięki czemu naukowcy będą w stanie określić, co odpowiada za ich niezwykłe właściwości – stwierdził reporter "The New York Times".