– Weekendowa operacja antyterrorystyczna armii ukraińskiej wywołuje bardzo dużo pytań. Niby terroryści zostali wypchnięci z Doniecka i Ługańska, ale nie uciekli. Ich kolumny wciąż nie zostały zniszczone – relacjonował z Ukrainy Paweł Bobołowicz, korespondent Radia Wnet.
– Na terenach silnie okupowanych prze przez dywersantów bardzo trudno będzie przeprowadzić akcję antyterrorystyczną. Siły, które skoncentrowali tam terroryści, są potężne. To nie tylko ludzie, ale także sprzęt bojowy i czołg – relacjonował Bobołowicz.
Walki te najczęściej odbywają się w miastach. To czynnik sprzyjający terrorystom – Ciężko wyobrazić sobie ewakuację tak dużego miasta, jak Donieck – ocenił korespondent. – Mieszkańcy sami próbują wyjeżdżać z zagrożonych obszarów. W miastach są problemy z zaopatrzeniem, wodą i elektrycznością. A większość mieszkańców tych miast to Ukraińcy, którzy nie mają szansy spokojnie ewakuować się na teren wolnej Ukrainy – dodał.
Bobołowicz dodaje, że terroryści są bardzo dobrze uzbrojeni i nie należy tego bagatelizować.
– Patrząc na sprzęt, który pozostawili terroryści na opuszczonych terenach, to jest on co najmniej dobry – ocenia korespondent. – Główny komendant terrorystów twierdzi, że większość sprzętu i tak udało się zabrać – dodaje.
– Na pewno na tych terenach, które są w rękach armii ukraińskiej, mieszkańcy mogą myśleć o powrocie do normalnego życia – podsumował korespondent.