Urzędnicy Alaksandra Łukaszenki postanowili otworzyć granicę dla mieszkańców powiatu sarneńskiego na północy Ukrainy. Władze w Kijowie twierdzą, że nikt Białorusi o to nie prosił ani z nią na ten temat nie rozmawiał.
Rzecznik ukraińskiej straży granicznej Andrij Demczenko ostrzegł, że oświadczenia o uproszczonym trybie przekraczania granicy przez obywateli Ukrainy z obwodu rówieńskiego to białoruska prowokacja. – Nie prowadziliśmy w tej sprawie żadnych rozmów z Mińskiem – zapewnił.
Chodzi o dokument, który opublikował białoruski Państwowy Komitet Graniczny. Z pisma wynika, że mieszkańcy rejonu sarneńskiego w obwodzie rówieńskim na północy Ukrainy mogą przekraczać pieszo lub rowerem granicę sąsiedniego państwa, by zbierać dziko rosnące rośliny w rezerwacie Bagna Olmańskie w rejonie stolińskim na Białorusi.
– Strona białoruska podjęła tę decyzję jednostronnie – odpowiedział Demczenko. – Bezpieczeństwo obywateli Ukrainy na terytorium Białorusi jest dyskusyjne – dodał. Podkreślił też, że ukraińskie przejścia graniczne w obwodzie rówieńskim nie będą funkcjonować.
W środę ministerstwo obrony Białorusi poinformowało o rozpoczęciu ćwiczeń z udziałem komisariatów wojskowych (komend uzupełnień) w obwodzie homelskim przy granicy z Ukrainą. Manewry mają potrwać do 1 lipca. Z kolei na początku maja białoruskie władze wojskowe ogłosiły nieplanowany sprawdzian sił reagowania, który następnie został przedłużony do 23 maja. Białoruś wysłała dodatkowe siły i sprzęt na południową granicę w celu „wzmocnienia jej ochrony”.
Według władz w Kijowie przy granicy z Ukrainą w obwodach brzeskim i homelskim stacjonuje do siedmiu białoruskich batalionów - od 3,5 do 4 tys. żołnierzy.