Berlin poszedł w odstawkę. Waszyngton upatruje partnera w Warszawie
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz jest atakowany przez obywateli swojego kraju, media i współkoalicjantów. Joe Biden też przestał dzwonić do Berlina – mówił w programie „W punkt” w TV Republika europoseł PiS Ryszard Czarnecki.
Jak tłumaczył, zachowanie kanclerza Scholza prowadzi do utraty pozycji Niemiec w Europie. Polityka zachowawcza w typowej dla Niemców powściągliwości podszytej „egoizmem ekonomicznym” jest polityką równi pochyłej. Zmianę tego stanowiska wymuszają na rządzie m.in. niemieckie media.
– Dotychczas było tak, że niemieckie media broniły polityki rządu. Teraz smagają biczem kanclerza Scholza za politykę wschodnią, rozliczają też kanclerz Merkel, nie mówiąc o Gerhardzie Schroederze.
Deputowany do Parlamentu Europejskiego podkreślił, że wszystkie państwa skoncentrowały się na wspieraniu Ukrainy. – Jest bardzo duża szansa, że Rosja tej wojny nie wygra, a przynajmniej korzyści, które osiągnie, nawet terytorialne, będą niewielkie – tłumaczył.
Dodał, że Joe Biden był najbardziej proniemieckim prezydentem Stanów Zjednoczonych od czasów G.W. Busha. Niemcy tymczasem przestały być państwem numer jeden w Unii Europejskiej. – Stany są bardzo pragmatyczne, więc nie będą inwestować w szczególne relacje z Berlinem, który stracił moralne przywództwo w Europie – mówił europoseł. – Jak się poczyta wypowiedzi na zamkniętych europosłów, to takich ataków, jakie są przypuszczane obecnie na Niemcy, to ja nie pamiętam. To są wypowiedzi niepubliczne, ale pod nazwiskiem. Widać po nich, że pozycja Niemiec bardzo spadła – powiedział Ryszard Czarnecki.
Z analiz europosła wynika, że USA we własnym interesie postawiły na Ukrainę. Wiedzą, że jej opór znacznie osłabia partnera Chin, jakim jest Rosja. – Stany powróciły do formuły Donalda Trumpa, w której to Polska jest ich głównym partnerem w UE – powiedział Europoseł Czarnecki. – Joe Biden nie dzwoni już do Berlina, bo nie ma tam żadnych interesów – skonkludował.