Tragedia na nartach. Ojciec nie widział jak syn uderzył w armatkę

20-letni narciarz z Holandii zginął w poniedziałek w austriackim Tyrolu. Jak poinformowały miejscowe władze, mężczyzna wypadł z trasy podczas zjazdu na lodowcu Soelden i uderzył w armatkę śnieżną. Lekarz, który dostał na miejsce wypadku śmigłowcem, stwierdził zgon młodego Holendra.
Z relacji kobiety, która widziała wypadek z gondoli wyciągu narciarskiego i która zaalarmowała służby ratunkowe, wynika, że podczas zjazdu z ekstremalnie stromego stoku, 20-latek stracił kontrolę nad nartami, wypadł z trasy i uderzył w stojącą siedem metrów dalej armatkę śnieżną. Zginął na miejscu, mimo że maszyna była okryta specjalnymi poduszkami bezpieczeństwa.
Jak poinformowały lokalne media, ojciec 20-latka, który zjeżdżał przed nim i nie widział, co się stało, jest pod opieką psychologów.
Według policji do wypadku doszło na trasie zjazdowej, na której co roku rozgrywane są zawody Pucharu Świata w narciarstwie alpejskim.
"Kluczowy punkt, bardzo długie strome zbocze, wymaga od narciarza nie tylko techniki jazdy, ale także mięśni" - napisał na swej stronie miejscowy ośrodek narciarski.
Źródło: Republika/PAP
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X