"Washington Post" poinformował, ze amerykańskie wojsko odcięło od internetu działającą na polecenie Kremla fabrykę trolli, która próbowała zakłócać przebieg wyborów do Kongresu USA w 2018 roku. Informacje mieli przekazać przedstawiciele władz w Waszyngtonie.
Ofensywa USA na rosyjskich trolli miała miejsce w dniu wyborów, 6 listopada 2018 roku, oraz co najmniej jeden dzień po nich, podczas zliczania głosów. Wg gazety "Washington Post", celem działać wojsk USA było "powstrzymanie Rosjan przed rozwinięciem kampanii dezinformacyjnej, która rzuciłaby wątpliwości na wyniki wyborów".
Celem wyprzedzającego ataku USA była Internet Research Agency (IRA) z Petersburga - fabryka trolli finansowana przez Jewgienija Prigożyna, oligarchę zbliżonego do prezydenta Rosji Władimira Putina. Jak podaje gazeta, była to pierwsza ofensywa w cyberkampanii przeciwko podejmowanym przez Moskwę próbom ingerowania w amerykańskie wybory.
Według źródeł gazety atak z jednej strony polegał na odcięciu IRA od internetu, a z drugiej na bombardowaniu trolli i hakerów pracujących dla rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU bezpośrednimi komunikatami w formie okienek pop-up, maili, SMS-ów i wiadomości na komunikatorach. Kampania ta, rozpoczęta na miesiąc przed wyborami, miała pokazać Rosjanom, że USA znają ich prawdziwe nazwiska i internetowe pseudonimy oraz że nie powinni ingerować w wewnętrzne sprawy innych państw.
Informatorzy "WP" przekazali, że na członkach IRA kampania ta zrobiła tak wielkie wrażenie, że wszczęli wewnętrzne dochodzenie, mające ustalić, czy informacje o personelu nie trafiły do Amerykanów za pośrednictwem kogoś z samej IRA.
Według władz amerykańskich IRA od 2014 podejmowała próby wpływania na wybory prezydenckie w USA w 2016 roku, podszywając się w internecie pod Amerykanów i podsycając napięcia w dzielących społeczeństwo kwestiach takich jak rasa, tożsamość płciowa czy dostęp do broni palnej.