Na 37-letniego Jewgienija Kulessa, aktora słynnego moskiewskiego teatru Bolszoj runęła część scenografii. Tragedia miała miejsce podczas zmiany scenografii w operze „Sadko" kompozytora Mikołaja Rimskiego-Korsakowa.
Widzowie sądzili, że jest to element przedstawienia. Podczas gdy zszokowani „koledzy” ze sceny próbowali natychmiast wezwać pomoc. Pomimo próby reanimacji, mężczyzny nie udało się uratować. Spektakl zakończył się, orkiestra przestała grać a scenę zasłoniła kurtyna.
Kanał Telegram 112 opublikował przerażający film, na którym widać zrozpaczonych aktorów krzyczących w kierunku personelu o pomoc w podniesieniu rekwizytu, który zmiażdżył Jewgienija Kulessa. Publiczność była całkowicie nieświadoma powagi sytuacji. Krzyki „Wezwij lekarza! Wezwij karetkę!” uznała za część sztuki.
„Przedstawienie zostało przerwane, publiczność poprosiliśmy o opuszczenie sali. Stwierdzono, że aktor został ciężko ranny i zmarł, zanim do teatru przyjechała karetka” – stwierdza dyrekcja teatru Bojszoj w sobotnim oświadczeniu.
„Za kulisami jest piekło. Tancerze ranią się, przewracając się o sprzęt. Nie możemy winić za dramat Jewgienija ani szukać kozła ofiarnego. Od 25 lat mówię o problemach teatru. Nie ma porządku, lekarzy, etyki. Jesteśmy niewolnikami! To wszystko jest bardzo smutne” - komentuje sytuację Nikołaj Ciskardze dla gazety Komsomolkaja Prawda.