Sportowiec na emeryturze, czyli co dalej po ostatnim złocie. Debata Fundacji „Teraz Polska” w Centrum Olimpijskim. Ze sportowcami rozmawiał Cezary Mleczek-Połoczański.
Krzysztof Przybył, Prezes Zarządu Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”.
Cezary Mleczek-Połoczański: Skąd wzięła się inicjatywa takiej debaty?
-Fundacja „Teraz Polska” prócz konkursu na najlepsze produkty i usługi prowadzi również od trzech lat działalność w postaci magazynu „Teraz Polska”, w którym staramy się poruszać ważne tematy związane z polską gospodarką, promocją Polski, ale też kulturą, sportem. Wyróżniając ludzi z tych dziedzin prowadzimy również debaty jak tę kulturę i sport rozwijać, aby łatwiej i lepiej promować kraj. Mówiliśmy do tej pory już o kwestiach marketingu i sponsoringu w sporcie, o biznesie jaki można zrobić wokół sportu. Dziś rozmawiamy o sportowcach, którzy kończąc swoją karierę wybierają bardzo różne ścieżki. Nasze społeczeństwo jest niestety trochę rozleniwione, a młodzież jest jedną z najgorzej rozwijających się fizycznie w Europie. Elektronika zastąpiła nam realne życie.
Urszula Włodarczyk, polska lekkoatletka, dyrektor Departamentu Sportu Wyczynowego w Ministerstwie Sportu i Turystyki.
-Czy przejście sportowca na emeryturę zawsze kończy się dobrze?
-Nie wszyscy sportowcy przechodzą na szybką emeryturę. Sportowiec musi sobie radzić w życiu jak każdy inny człowiek i nie ma w tym nic złego, wchodzi się w normalne życie. Są nieliczne przypadki osób, które sobie gorzej radzą, ale tak jest w życiu – jedni są miliarderami, inni nie. Jeżeli dany zawodnik był dobry, a dany Związek chce wykorzystać jego potencjał, to robi się to. Jest wielu zawodników, którzy są obecnie trenerami w związkach sportowych.
-Czy są przypadki sportowców, którzy kompletnie odeszli w życiu zawodowym od sportu po przejściu na sportową emeryturę?
- Mam kolegę, który nadal biega, jest rekordzistą-weteranem w biegu na sto i dwieście metrów, ale skończył politechnikę i jest projektantem, który od ukończenia studiów pracuje w zawodzie. Studenci kończą teraz nie tylko Akademię Wychowania Fizycznego, na przykład jedna z biegaczek która była na Igrzyskach w Rio jest na trzecim roku medycyny i sądzę, że będzie chciała związać się z naukami medycznymi.
Robert Siódmak, polski piłkarz ręczny, twórca Akademii Piłki Ręcznej dedykowanej młodzieży, komentator sportowy.
-Czy sportowcy zwykle myślą o emeryturach w trakcie kariery, czy taka refleksja przychodzi dopiero pod jej koniec?
-Zazwyczaj u jej schyłku. Część ze sportowców kształci się w jakimś innym kierunku. Są tacy, którzy prócz AWF skończyli uniwersytety. Jak jesteś u schyłku, zostały ci dwa-trzy lata to zastanawiasz się co dalej. Ja zakończyłem karierę wcześniej niż planowałem, ale wcześniej przygotowałem już sobie plan na to „życie po życiu”. Dość dobrze czuję się w mediach, więc pierwsze kroki jakie poczyniłem po zakończeniu kariery to były cztery lata współpracy z jedną z telewizji komercyjnych. W tej chwili bardzo dużo działam przy szkoleniu dzieci. Nie udzielam się jako trener, ale propaguję sport w możliwie szerokiej postaci i mogę się pochwalić, że w tej chwili mamy prawie 800 wychowanków w naszej akademii.
To wszystko kwestia indywidualna – jedni zostają trenerami, drudzy twarzami kampanii reklamowych, jeszcze inni odłożyli tyle że nie muszą robić nic. Niektórzy udzielają się w Związkach, w PKOl, w Ministerstwie Sportu.
-Czy po zakończeniu kariery utrzymujecie państwo ze sobą kontakt? Czy to więcej niż sport? Przyjaźń?
-Przez te dwadzieścia lat kariery, wspólnych zgrupować poznałem wielu znajomych z różnych dyscyplin sportu. Igrzyska w Pekinie pozwoliły mi poznać wielu sportowców, których wcześniej nie miałem okazji na zgrupowaniach kadry. Utrzymujemy przyjaźnie do dzisiaj, jeździmy razem na wczasy, spotykamy się przy różnych okazjach. Te przyjaźnie są i to jest fajne, że sport jednoczy.
Robert Korzeniowski, wielokrotny rekordzista i mistrz olimpijski, świata i Europy w chodzie
-Czy sportowcom brakuje menadżerów? Potrzeba profesjonalnego zarządzania karierą?
-Menadżerowie muszą się skądś brać. Aby dobrze rozumieć świat sportowy, trzeba go dotknąć, wczuć się, mieć w sobie wrażliwość, a nie być tylko impresariem sportowca. Na pewno jest dziś lepiej pod tym względem niż kiedy ja wchodziłem na stadiony olimpijskie, ale o dobrych menadżerów nadal jest bardzo trudno.
-Czy nasze Państwo wykorzystuje sportowców jako ambasadorów marki, jaką jest Polska?
-Mam wrażenie, że wykorzystuje ich w mniej lub bardziej świadomy sposób w tej roli. Takie wizytówki Polski jak Agnieszka Radwańska, Robert Lewandowski, Kubica, Małysz, Gortat uprawiają sporty, które są bardzo nośne i nie spotkałem się z sytuacją, by któryś sportowiec wzbraniał się przed tym by reprezentować Polskę czy ją promować. Inwestycja w sport nie daje gwarancji, że kogoś z tej dyscypliny wyłonimy, ale zwrot tej inwestycji z gwiazdy jest potem gigantyczny i nie wolno tego zgubić. Pamiętam, kiedy startowałem na mistrzostwach w Paryżu i gdy drukowano tam program telewizyjny, to drukowano go ze mną w biało czerwonych barwach i z polską flagą. Nie wiem jak wielką kampanię trzeba by zrobić i za ile, by coś takiego osiągnąć.