Dla fanów rugby dzisiejszy poranek rozpoczął się od bardzo smutnych wiadomości, które dochodziły z Nowej Zelandii. Tamtejsze media informowały o nagłej śmierci legendarnego skrzydłowego All Blacks Jonah Lomu. Przykre wiadomości potwierdził były lekarz reprezentacji Nowej Zelandii John Mayhew.
Jonah Lomu od zakończenia kariery w 2002 roku zmagał się z rzadką chorobą nerek. Przed 11 laty przeszedł przeszczepu nerki. Niestety w październiku 2011 roku okazało się, że organizm mistrza odrzucił organ. Od tego czasu Lomu był skazany na regularne dializy. Jednakże lekarz i przyjaciel rodzinny Jonah Lomu podaje, że prawdopodobną przyczyną śmierci było zatrzymanie krążenia.
- Był niezwykle łagodną i miła osobą. Dla mnie to jest szok, parę tygodni temu na mistrzostwach świata spędzałem z nim czas. Poświecił się dla rugby, stał się jej twarzą. Jeśli ktokolwiek został zapytany o rugby i nie wiele wiedział na ten temat, znał jedną osobę i był nią Jonah Lomu - Tim Horan, który dla Jonah Lomu był przyjacielem jak i przeciwnikiem z boiska.
Lomu był zawodnikiem, który zrewolucjonizował dyscyplinę jaką jest rugby. Był najbardziej dominującym skrzydłowym w historii. Oprócz niespotykanej wcześniej siły i masy, był niezwykle szybki. Po raz pierwszy jego nazwisko mogliśmy usłyszeć w 1994 roku, kiedy zadebiutował w meczu z Francją jako najmłodszy zawodnik w historii. Najlepsze momenty swojej kariery przeżywał na Mistrzostwach Świata w 1995 roku, kiedy w pięciu meczach zdobył 7 przyłożeń, w tym 4 w półfinałowym meczu z Anglią. Pomimo finałowej porażki z RPA, Jonah Lomu stał się najbardziej rozpoznawalnym zawodnikiem z Nowej Zelandii. Dzięki jednemu występowi zdobył sławę a dla kibiców stał się ikoną dyscypliny.
Wystąpił w 63 meczach w barwach All Blacks, w których zdobył 47 przyłożeń. Wraz z Brayanem Habana zdobył najwięcej przyłożeń w historii Mistrzostw Świata - 15.
Jeszcze w sierpniu w wywiadzie dla Daily Mail Lomu podkreślał, że chce przeżyć dla swoich dwóch synów. Niestety tym razem przegrał - z chorobą.