Za cztery tygodnie Joanna Jędrzejczyk podejmie próbę zrewanżowania się Rose Namajunas, która po sześciu zwycięskich pojedynkach Polki o mistrzostwo świata UFC pokonała naszą reprezentantkę 4 listopada w nowojorskiej Madison Square Garden
– Minęło sześć tygodni obozu i czuję się świetnie, bo w Coconut Creek jestem szczęśliwa. Zaczął się okres sparingów, realizuję założenia taktyczne nakreślone przez trenerów, którym w pełni ufam. I widzę, że ta ciężka praca przynosi efekt! Dlatego z wielkim optymizmem patrzę na datę 7 kwietnia. Rewanż z Rose Namajunas traktuję jako wyzwanie, nowy etap w życiu i karierze. Ale na pewno nie jest tak, że czuję się zestresowana tym, co mnie czeka. Przeciwnie. Po prostu idę po mistrzowski pas UFC, tak jak dążyłam do jego zdobycia w 2014 roku – mówiła Joanna Jędrzejczyk dla portalu przegladsportowy.pl.
– W ostatniej walce nie mogłam pokazać się z odpowiedniej strony i nie miałam ochoty z niczym zwlekać. Wiem, na czym polegał problem przed listopadowym pojedynkiem, który zaważył na wyniku. Chcę się jak najszybciej sprawdzić i jak najszybciej ponownie zostać posiadaczką tytułu mistrzowskiego. To dziś moje największe marzenie. Jestem sportowcem z krwi i kości, walczę od czternastu lat. Kondycję mam w genach, nawet po dłuższej przerwie forma szybko wraca. Tak samo jest dziś – mogłabym przystąpić do walki choćby za tydzień – podkresliła.
– Chciałabym pokazać ludziom, że nieważne, jak wysoko jesteśmy i jak boleśnie czasami upadamy z wysoka. Życie jest zbyt piękne, aby się na tym skupiać, aby zamartwiać się potknięciami, niepowodzeniami. Chcę też pokazać, że nie ma złotej recepty na sukces. Dochodzi się do jakiegoś statusu, ma się pieniądze, można zatrudnić prywatnego szefa kuchni... To wszystko ma jednak mniejszą wartość niż wysiłek, który sami wkładamy w osiągnięcie sukcesu, w realizację celu. Wierzę, że poświęcenie, determinacja i skupienie pozwolą mi udowodnić, że jestem najlepsza na świecie – mówiła polska fighterka.