Skoczkowie narciarscy ratują honor polskich sportów zimowych. Ojcem sukcesów „drużyny z brązu” jest Stefan Horngacher, austriacki trener. Czy Polsce uda się po igrzyskach zatrzymać trenera w naszej reprezentacji?– Mam nadzieję, że polski sport narciarski nie jest biedny i nie zabraknie pieniędzy na tak wybitnego trenera. Padły zapewnienia ze strony prezesa Tajnera i dyrektora Adama Małysza, że odpowiednia propozycja będzie przygotowana – odpowiedział minister sportu Witold Bańka.
Skoki narciarskie po sukcesie Adama Małysza były przykładem tego, jak należy zorganizować system szkoleniowy by wychować następców. – To jest to o czym wielokrotnie mówiłem – budowa takiej piramidy to klucz do sukcesu. Bez sukcesów dzieci i młodzieży nie ma sukcesów seniorów. Budżet Ministerstwa Sportu jest rekordowy w tym roku, to dobry okres na przygotowanie strategii dla dzieci i młodzieży. To jedyny kierunek w którym możemy iść. W sporcie wyczynowym mamy prawo oczekiwać medali i sukcesów i naszą strategią powinno być postawienie na sporty, w których mamy szanse uzyskać medale. Spójrzmy na Holendrów, którzy zdobyli dużo medali, ale większość w łyżwiarstwie. Holendrzy nie mają drużyny skoków narciarskich – ocenia Witold Bańka.
"Trzeba inwestować i spoglądać strategicznie"
Niedawno w Tomaszowie Mazowieckiem powstał upragniony tor do łyżwiarstwa, jednak ta dyscyplina zawiodła. – Też tak jest, że nie jesteśmy w stanie wychować w cztery lata olimpijczykach. Arena w Tomaszowie powstawała przez lata, już jest, służy łyżwiarzom szybkim, short trackowcom, łyżwiarzom figurowym. Mamy kolejne inwestycje – trasy biegowe w Zakopanem. Trzeba wziąć się za średnią i małą Krokiew, które są zaniedbane. Chcemy zainwestować w maleńką skocznię w Chochołowie. Trzeba konsekwentnie inwestować w infrastrukturę i w szkolenie dzieci i młodzieży, ale i wymagać od związków sportowych, to one przygotowują systemy szkoleniowe i wybierają trenerów. Związki muszą obudzić się z letargu i patrzyć w perspektywie 4, 8 i 12 lat – odpowiada nasz gość.
– Główną filozofią naszego resortu jest to, żeby na każdym etapie swojego rozwoju młody człowiek miał opiekę. Trzeba inwestować i spoglądać strategicznie. W sporcie trzeba czasem wykonać krok do tyłu, żeby ukształtować młodych ludzi. Mamy wieloletnie zaniedbania, dobrym przykładem są biegi narciarskie, czy biatlon, gdzie nie mamy następców dla Justyny Kowalczyk, czy Tomasza Sikory – dodaje minister Bańka.
Czy problem nie leży po stronie związków? – Jestem konsekwentny w tym, żeby oczyścić sport. To walka z dopingiem, ale i ze strona organizacyjną. Mamy prawo kontrolowania naszych środków, uważam, że w Polsce zarządzanie jest słabe i to dusi rozwój polskiego sportu. To złe wydawanie środków, kolesiostwo, z tym trzeba podjąć walkę, bo inaczej utkniemy na lata w marazmie. Ciekawym przykładem jest PZPN, który teraz uchodzi za najlepszy przykład związku sportowego, jest również niezależny budżetem – zakończył Witold Bańka.