Za nami 7 dni rywalizacji na Rajdzie Dakar, zawodnicy znajdują się za półmetkiem dystansu. Już do tej pory pokonali około 4000 kilometrów i aktualnie znajdują się w argentyńskiej Saltcie. To tam, po raz trzeci miał miejsce dzień odpoczynku, który dla wielu uczestników jest pierwszym celem w drodze do ukończenia Dakaru. Dla mechaników wolny dzień od ścigania, oznacza próbę przywrócenia maszyn do stanu używalności.
Po siedmiu morderczych etapach, kierowcy w końcu mieli okazję odpocząć. Tradycyjnie organizatorzy na niedziele zaplanowali tzw. „rest day”. Dla mechaników jest to czas ciężkiej pracy. W ciągu niecałych 24 godzin, musieli usunąć jak najwięcej usterek. Szczególnie dużo roboty mieli mechanicy Adama Małysza i Kuby Piątka.
Po feralnym dla Małysza siódmym etapie, jego samochód potrzebował gruntownej naprawy. Przypomnijmy, że Małysz na jednym ze źle opisanych, przez organizatorów, zakrętów wypadł z trasy. Incydent przyniósł bardzo niepożądane efekty. W jego Mini awarii uległa skrzynia biegów oraz sprzęgło. Na metę ostatniego etapu przyjechał po 24 godzinach, tym samym stracił wysoką pozycję w klasyfikacji generalnej Jego udział w dalszej rywalizacji leżał w rękach mechaników.
Na ostatnim etapie równie poważne problemy z maszyną przeżył Kuba Piątek. Jego motocykl został porwany przez rzekę. Na szczęście decyzja organizatorów o anulowaniu odcinka, ocaliła jego uczestnictwo w rajdzie. Mechanicy w motocyklu Kuby musieli wymienić cała instalację elektryczną oraz wstawić nowy silnik.
Wolny dzień to czas wytężonej pracy przy maszynach ale też dzień modlitwy i wytchnienia. Polscy kierowcy tradycyjnie organizują Mszę Świętą, która dla nich jest stałym elementem uczestnictwa na Dakarze.
Przed zawodnikami ostanie sześć etapów, które będą jeszcze trudniejsze. W końcu rywalizacja przeniesie się na piaszczyste wydmy, gdzie prowadzenie pojazdu i nawigowanie będzie utrudnione. Zmiana nawierzchni to też szansa na przełamanie hegemoni Peugeotów. Na pustyni teoretycznie większe szansę będą mieli kierowcy Mini.