Przedstawiciel Hamasu oświadczył w piątek, że porozumienie o wstrzymaniu walk zostało zawarte, ale Izrael musi teraz zaprzestać naruszania praw Palestyńczyków w Jerozolimie i zająć się kwestią zniszczeń wyrządzonych przez swoje bombardowania Strefy Gazy.
- To prawda, walki dzisiaj się zakończyły, ale (premier Izraela Benjamin) Netanjahu i cały świat powinni wiedzieć, że nasze ręce są wciąż na spuście i będziemy nadal zwiększać możliwości stawiania oporu - powiedział w stolicy Kataru - Doha Ezzat el-Reshiq, członek politycznego kierownictwa Hamasu.
Dodał, że Hamas oczekuje także ochrony meczetu Al-Aksa na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie i zaprzestania wyrzucania Palestyńczyków z ich domów we Wschodniej Jerozolimie.
Reshiq określił te warunki jako "czerwoną linię", od której zależy utrzymanie się porozumienia.
- To co nastąpi po tych walkach nie będzie przypominać tego było wcześniej ponieważ naród palestyński poparł opór i wie, że właśnie poprzez stawianie oporu wyzwoli swoją ziemię i ochroni swoje święte miejsca - dodał Reshiq.
Od 10 maja, czyli od dnia rozpoczęcia walk między Izraelem a sprawującym władzę w Strefie Gazy Hamasem, zginęło 232 Palestyńczyków, w tym 65 dzieci i 39 kobiet, a ponad 1700 osób zostało rannych. Izrael twierdzi, że zabił co najmniej 160 bojowników w Gazie.
Po stronie izraelskiej zginęło, według oficjalnych danych, 12 osób.
Ostatnią odsłonę konfliktu między Izraelem i Hamasem poprzedziły gwałtowne starcia palestyńskich demonstrantów z izraelską policją w Jerozolimie. Wybuchły one po zapowiedzi budowy nowych osiedli żydowskich na terenach okupowanych i wysiedleń ludności palestyńskiej.
Hamas uważany jest przez Zachód za organizację terrorystyczną, nie jest też uznawany przez Izrael.