- To się musiało tak skończyć - mówią rozgoryczeni lekarze z wałbrzyskiego szpitala. Zmarł doktor Leszek Pabis, 39-letni anestezjolog ze Specjalistycznego Szpital im. Sokołowskiego w Wałbrzychu. Lekarz pracował ponad 100 godzin tygodniowo.
Kilkusetgodzinne tygodnie pracy to nie nowość w wałbrzyskim szpitalu. Tak długie dyżury to przede wszystkim wina braków kadrowych, z jakimi boryka się placówka. Wiele wskazuje na to, że będzie jeszcze gorzej.
Po tym, jak dwa tygodnie temu Dolnośląski Urząd Marszałkowski odwołał będącą przez ostatnich 16 lat dyrektorem placówki Elżbietę Dudziak część personelu złożyła wypowiedzenie. Większość z pozostałych w szpitalu lekarzy zadeklarowało pracę jedynie w ramach wyznaczonych przez Kodeks Pracy.
- Sytuacja jest dramatyczna. Deficyty kadrowe są ogromne, samych anestezjologów w tym momencie potrzeba co najmniej pięciu. Po śmierci Leszka już sześciu. Dlaczego tyle pracował? Bo anestezjolog potrzebny jest niemal na każdym oddziale. Albo został w pracy, albo cześć pacjentów nie mogłaby mieć przeprowadzonych zabiegów - skomentował śmierć kolegi jeden z lekarzy.