Z wolnego wybiegu czy z klatki? Jajka niezgody
Już sześć dużych sieci handlowych w Polsce ogłosiło rezygnację ze sprzedaży jajek z chowu klatkowego. Dla naszych hodowców to ogromne wyzwanie, bo aż 90 proc. kur jest w Polsce hodowanych w klatkach. Dlatego stowarzyszenia hodowców drobiu rozpoczęły kampanie informacyjne na ten temat, przekonując, że najwyższą jakość zdrowotną zapewnia system klatkowy.
Według Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz to nie konsumenci w Polsce domagają się całkowitej likwidacji produkcji jaj od kur w klatkach. Sieci handlowe reagują co prawda na panującą w Europie modę na żywność ekologiczną, czy tzw. powrót do natury, jednak zdaniem izby w wypadku jaj konsumpcyjnych decyzje sieci oparte są na presji ze strony organizacji ekologicznych. Ten zielony trend jest na rękę sieciom handlowym, bo jajka z wolnego wybiegu są droższe, a więc można na nich mieć wyższe marże. Da klientów oznacza to oczywiście większe ceny jaj.
Stowarzyszenie Otwarte Klatki, które nie tylko propaguje zdrowe produkty, ale i humanitarne traktowanie zwierząt, podaje, że z badań przeprowadzonych na jego zlecenie wynika, iż już prawie 80 proc. Polaków popiera zakaz chowu klatkowego. Zdaniem stowarzyszenia podczas chowu klatkowego przez podawanie hormonów i naświetlanie zmusza się ptaki do znoszenia ogromnej, nienaturalnej liczby jaj. Dodatkowo w klatkach mnożą się niebezpieczne bakterie, np. E coli czy salmonelli.
Tymczasem zdaniem hodowców to jaja od kur z systemów wolnowybiegowych są bardziej narażone na ryzyko, m.in. na czynniki mikrobiologiczne, obecność metali ciężkich i dioksyn. „Z przeprowadzonych badań wynika, że najwyższą jakość zdrowotną jaj zapewnia system klatkowy (kod 3) ze względu na kontrolowane optymalne żywienie kur i izolację od zewnętrznych czynników chorobotwórczych” – czytamy w oświadczeniu KIPDiP. Hodowcy przytaczają też badania zrobione na zlecenie Krakowskiego Alarmu Smogowego w Laboratorium Analiz Śladowych Politechniki Krakowskiej. Wykazały one, że jaja od kur z wolnego wybiegu hodowanych w kilku miejscowościach Małopolski i Śląska skażone były szkodliwymi dla zdrowia dioksynami.
Hodowcy nie odcinają się jednak od tzw. zielonego drobiarstwa. Łukasz Dominiak, dyrektor generalny Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej, poinformował, że w maju br. KRD-IG powołała Komisję Zrównoważonego Rozwoju, w której skład wchodzą firmy dostarczające gotowe rozwiązania dotyczą- ce np. ograniczenia stosowania antybiotyków. – Myślimy o zielonym rolnictwie, zielonej produkcji drobiarskiej przy jednoczesnym utrzymaniu i rozwijaniu intensywnej produkcji, bo tylko taka powoduje najmniej zanieczyszczeń środowiska – wyjaśnił.
Polscy hodowcy chcą też mieć więcej czasu na zmianę sposobu produkcji, bowiem zaledwie kilka lat temu musieli pod naciskiem UE wymienić cały sprzęt w związku z utrzymaniem drobiu w dużych klatkach, na co wydali 300 mln euro. Producenci jaj z chowu klatkowego liczą też na eksport do Afryki lub na Bliski Wschód, bo tam nie ma jeszcze takich problemów jak w Europie.