Nie trzeba było długo czekać. Mainstream mocno zawiedziony nominacją abpa Marka Jędraszewskiego na metropolitę krakowskiego przypuścił atak na ordynariusza archidiecezji krakowskiej. Gazeta wiadomo jaka pisała na przykład, że abp Jędraszewski wypowiedział „słowa niegodne kapłana”. Powodem stała się homilia arcybiskupa wygłoszona z okazji 7. rocznicy tragedii smoleńskiej w Katedrze Wawelskiej.
Rzucono kilka pocisków w stronę biskupa krakowskiego, których nie warto przywoływać, ani powtarzać – wszystkie one oscylują wokół tego, że mieliśmy do czynienia z „mową propagandową”, a abp Marek Jędraszewski stanął po stronie „kultu smoleńskiego”.
Nie wiem, czy autorzy takich tekstów sami wierzą w ich treść. Zdecydowanie widać jednak, że się boją. Boją się tego, kto stanął na czele jednej z najważniejszych diecezji świata, kto został czołową postacią Kościoła nie tylko w Polsce (abp Marek Jędraszewski jest wyróżniającym się hierarchą całego Kościoła powszechnego, co widać chociażby po jego pozycji w CCEE). Nie jest on zakładnikiem politycznej poprawności, lecz bezkompromisowym głosicielem Słowa Bożego. Ma niezwykły posłuch u ludzi wielokrotnie przekraczający możliwości mainstreamowej gazety.
Poniedziałkowa homilia abpa Marka Jędraszewskiego w katedrze wawelskiej przypomniała mi fragment „Potopu” Henryka Sienkiewicza, w którym to prymas grzmi i ubolewa nad fatalnym stanem Rzeczypospolitej spowodowanym podziałem wewnętrznym:
„Płynęły więc z ust dostojnego księcia Kościoła słowa jak grzmoty, a w słuchaczach dusze otwierały się w prawdzie, jako kwiaty otwierają się na słońcu. - Nie przeciw starodawnym wolnościom się oponuje - mówił - ale przeciw onej swawoli, która własnymi rękoma własną ojczyznę zarzyna... Zaiste, zapomniano już w tym kraju różnicy między wolnością i swawolą, i oto, jak zbytnia rozkosz boleścią, tak wyuzdana wolność niewolą się zakończyła. Do jakiegoż obłędu doszliście, obywatele tej prześwietnej Rzeczypospolitej, iż ten tylko między wami za obrońcę uchodzi, który hałas czyni, sejmy rwie i majestatowi się przeciwi, nie wtedy, gdy trzeba, ale wtedy, gdy temuż majestatowi o zbawienie ojczyzny chodzi?" (Henryk Sienkiewicz, „Potop")
W obu przypadkach u źródła problemu leży spór o prawdę. Jest to fundamentalny spór, którego ostatecznym rezultatem jest kształt naszej tożsamości. W nim rozstrzyga się odpowiedź na pytanie: kim jestem?
Jest to pytanie, na które abp Marek Jędraszewski oferuje niby prostą odpowiedź: jesteśmy sobą w Chrystusie, który jest Prawdą. Prawda nie jest tu rozumiana jedynie w sensie ewangelicznym, ale również w sensie szczerego szacunku wobec własnej tradycji, kultury i historii. Nie jest przypadkiem, że metropolita krakowski w swej homilii powołał się na trzy kluczowe wydarzenia. Najważniejsze z nich to oczywiście Zmartwychwstanie Chrystusa, gdyż miało decydujący wpływ na całą historię ludzkości. Natomiast przywołane przez arcybiskupa tragedie katyńska i smoleńska miały przede wszystkim wpływ na ukształtowanie polskiej świadomości w ostatnich pokoleniach.
Klamrą spajającą te wydarzenia jest fakt, że od samego początku towarzyszy im kłamstwo. Według pomówień żydowskich Jezus nigdy nie zmartwychwstał, lecz jego ciało zostało wykradzione przez uczniów. Sowiecka propaganda utrzymywała, że to Niemcy zamordowali polskich oficerów w Katyniu. A rodzime media głównego nurtu już kilkanaście minut po katastrofie insynuowały różne wydarzenia, które później okazały się nieprawdą. Także o tym powiedział abp Marek Jędraszewski w swej homilii: