Decyzją sądu, zabójca prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza trafi na obserwację psychiatryczną. Tymczasem reporter Radia Gdańsk dotarł do skazanego, który przebywał w jednej celi ze Stefanem W. Jego słowa wstrząsają…
Mężczyzna potwierdził, że Stefan W. zapowiadał, że zrobi "coś wielkiego". Pod koniec 2018 roku mężczyzna wyszedł z więzienia. Odsiedział wyrok pięciu lat pozbawienia wolności za napady na banki.
– Zapytałem go, co ma zamiar zrobić, gdy wyjdzie na wolność. Myślałem, że może pójdzie na jakąś imprezę, a on powiedział, że zrobi coś dużego, by tu wrócić, bo nie da sobie rady na wolności. Mówił, że wszyscy o tym usłyszą – tłumaczył mężczyzna.
– Nic nie wskazywało na to, że może zabić człowieka. Czasami się mnie pytał, czy nie chcę się z nim siłować. Ja mówiłem, że nie, bo po co. Jak dowiedziałem się od wychowawcy z mojego oddziału, że będę z nim w celi dwuosobowej, czułem strach przed tym człowiekiem. Był szeroki w barkach, dobrze zbudowany, chyba każdy by się trochę przestraszył. Kiedy przebywałem ze Stefanem w celi, miałem wrażenie, że jest z nim coś nie tak, że ma inny pogląd na świat – mówił reporterowi Radia Gdańsk.
Mężczyzna wskazał też, że Stefan W. na ogół był spokojny, lecz czasem dziwnie się zachowywał. – Dziwne było na przykład to, że cały dzień oglądał telewizję i nic nie mówił. Potem szedł spać i po chwili zaczynał się śmiać. Zapytałem się go, z czego się śmieje, a on mówił, że to nieważne, że może później mi powie. Trzymał wycinki z gazet przyklejone na kartkę A4, na których było napisane, za co wcześniej siedział w więzieniu. On się tym chwalił. Był z tego dumny – tłumaczył.
Stefan W. chwalił się, że "psychiatra stwierdził u niego schizofrenię paranoidalną". – Jak siedzieliśmy razem w celi dwuosobowej, było widać, że coś z nim jest nie tak, ale nie do tego stopnia, że ma schizofrenię. Nie brał żadnych leków. Jak pielęgniarka je przynosiła, to odkładał albo wyrzucał do toalety – mówił skazany.
Mężczyzna wskazał również, że "życie w jednej celi ze Stefanem W. nie było złe". – Kiedy trafił do zakładu na Przeróbce, zostawił mi telewizor. Był pomocny. Mówiono jednak o nim, że w kontakcie z innymi więźniami był agresywny. Ja tego nie przeżyłem – wskazał.
– W więzieniu nikt go nie odwiedzał, miał tylko kontakt telefoniczny z matką, która wysyłała mu pieniądze na paczki żywnościowe. Nie miał pretensji do nikogo, w zakładzie był dobrze traktowany. Dostawał też większe porcje jedzenia. Nawet jak w filmiku mówił, że Platforma Obywatelska go torturowała, to o niczym takim nie wspominał w celi – podsumował.
Stefan W. trafi na obserwację psychiatryczną
Sąd Okręgowy w Gdańsku przychyli się do wniosku prokuratury i zlecił poddanie Stefana W. obserwacji sądowo-psychiatrycznej. Mężczyzna spędzi tam co najmniej cztery tygodnie.
– Zarządzona została czterotygodniowa obserwacja podejrzanego w warunkach oddziału psychiatrycznego, zamkniętego, w warunkach aresztu śledczego – poinformował Jerzy Glanc, pełnomocnik rodziny Pawła Adamowicza.