– Koszty zarządów kopalń nie wzrosły za rządów SLD i PiS, a o ponad miliard skoczyły za czasów PO. Wskazywanie kosztów pracowniczych jako przyczyny problemu w górnictwie jest absurdem. Nie koszta osobowe są winne, a sposób zarządzania – mówił Przemysław Wipler z Kongresu Nowej Prawicy na antenie Telewizji Republika.
W odniesieniu do oburzenia na sali Sejmowej, jakie wywołało jego określenie "lawirantka" w kontekście działań Ewy Kopacz, wytłumaczył, ze wielu posłów nie zrozumiało go wyraźnie. Wyjaśnił im znaczenie słowa i tłumaczył, że premier kłamała, wiec takie określenie było uzasadnione.
Pytany o sytuację w górnictwie, ocenił, że ta nie zmienia się od lat, wciąż ogromnym problemem jest złe zarządzanie kopalniami w Polsce.
– Urodziłem się w Piekarach Ślaskich, mój ojciec pracował w kopalni węgla kamiennego, od dziecka słyszałam, że komuna nie skończyła się w polskich kopalniach, okradanych przez grupy przestępcze. Mafia węglowa to nie jest fikcja, są ludzie którzy robią fortuną na kopalniach, na których pasożytują. Mój ojciec dostawał obudowę kombajnu, mówiono , że jest nowa chociaż wszyscy widzieli, że była podreperowanym „gratem”. Kiedy ojciec mówi, że to nie będzie działało, słyszał groźbę utraty pracy. Tak to działało i działa – mówił.
"Schowajmy to pod dywan"
W kontekście zawartego porozumienia nie ma wątpliwości, że jest to próba czasowego uspokojenia obywateli.
– To jest porozumienie pod tytułem „schowajmy to pod dywan”, może się nie wyleje przed wyborami. Środki publiczne będą zainwestowane w cisze, spokój. Związki zawodowe i rząd inaczej rozumieją te zapisy porozumienia. Rząd mówi, żeby przeczekać, a związki ogłaszają sukces, który jest tak naprawdę przedłużeniem agonii– tłumaczył.
Pomoc może okazać się nielegalna
Zauważył, że wsparcie jakie proponuje państwo podniesie tylko koszty restrukturyzacji, a pomoc jaka zostanie udzielona, może zostać uznana za nielegalną. – Tak stało się w przypadku stoczni, bo według Unii Europejskiej finansowane były z budżetu państwa nielegalnie – powiedział.