Czy PKP znając prognozy pogody, podjęło jakiekolwiek działania wyprzedzające? - pytał na antenie Telewizji Republika publicysta Łukasz Warzecha.
Wczoraj z powodu zimowych warunków w całej pociągi w całej Polsce odnotowały ogromne opóźnienia. Wedle informacji PKP problemy te były wynikiem „oblodzenia sieci trakcyjnej w 57 miejscach w całej Polsce, wskutek czego 82 składy odnotowały opóźnienia przekraczające 60 minut”. Komentująca tę sprawę wiceminister Elżbieta Bieńkowska stwierdziła: "Pasażerom to można tylko powiedzieć: Sorry, mamy taki klimat. No niestety". – Nic nie poradzimy i wszędzie to się zdarza. PKP Intercity zrobiło wszystko, żeby tych pasażerów jakoś zabezpieczyć – dodała.
Publicysta Łukasz Warzecha, który gościł dziś w studiu Telewizji Republika odniósł się do problemów na kolei i osoby minister Bieńkowskiej. - Zarzut jest bardzo prosty, mamy coś takiego, jak prognoza pogody. Można zaplanować pewne działania, wiedząc że będzie np. marznący deszcz, który na kolei sprawia faktycznie duże problemy ze względu na oblodzenie trakcji - stwierdził. - Można więc zaplanować akcję odladzającą, można zaplanować co zrobić z pasażerami, można przewidzieć, że pociągi mogą stanąć w polu, więc może lepiej nie wypuszczać ich w ogóle, można zaplanować transport zastępczy – wymieniał publicysta. - Wszystko to można zrobić wcześniej, tylko ta cała struktura jaką jest polska kolej, rozbita na tysiąc pięćset sto dziewięćset spółek osobnych, musiałaby nie wyglądać tak jak wygląda i działać sprawnie - skwitował.
- Ja bym chciał, żeby któryś z dziennikarzy zadał komukolwiek z szefostwa PKP proste pytanie: Czy wiedząc, znając prognozy pogody podjęliście jakieś działania wyprzedzające? Czy to dopiero wszystko się stało, jak lód zaczął się osadzać na torach i trakcji? – mówił Warzecha.
- Oczywiście trudno oczekiwać od premier Bieńkowskiej, że ona sobie z tym poradzi w ciągu kilku tygodni, ale na nią spada odpowiedzialność jak to wygląda - przyznał.
Obecny w studiu Bartłomiej Radziejewski wyraził swoją opinię na temat całej sytuacji związanej z minister Bieńkowską i podległym jej ministerstwem. - Powołanie minister Bieńkowskiej na wicepremiera i cały manewr instytucjonalny, który temu towarzyszył, czyli podporządkowanie giganta administracyjnego, jakim było Ministerstwo Transportu Gospodarki Morskiej i Budownictwa karłowi jakim jest Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, którego właściwa nazwa powinna brzmieć ministerstwo ds. wykorzystania środków z Unii Europejskiej było dość kuriozalnym manewrem potwierdzającym to, że jedynym pomysłem rządu na długofalowy rozwój Polski to wykorzystanie środków unijnych. Czyli metoda ala trzeci świat – powiedział Radziejewski.
Najnowsze
Republika zdominowała konkurencję w Święto Niepodległości - rekordowa oglądalność i wyświetlenia w Internecie