Były prezydent Lech Wałęsa w wywiadzie dla jednego z tygodników mówi o polityce, śmierci i pojednaniu. O pojednaniu z Wojciechem Jaruzelskim, Czesławem Kiszczakiem, a także Józefem Oleksym. – Generał Jaruzelski robił to, w co wierzył i trudno go za to winić – mówi były przywódca "Solidarności". Odnosząc się do decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego przyznaje, że rozumie, jak trudne jest podejmowanie wielkich decyzji.
Wałęsa w rozmowie z Newsweekiem mówi o tym, że 72. rok życia sprawia, że widmo śmierci nawiedza go coraz częściej. Jak mówi, z męskich spraw zostało mu jedynie golenie. Zapewnia, że chce uporządkować swoje życie a tym samym pojednać się z przeciwnikami, wśród których odnaleźć można przede wszystkim komunistycznych aparatczyków, dla których były prezydent znajduje wiele zrozumienia.
Wałęsa mówi o swoim pogodzeniu z gen. Jaruzelskim. Jak twierdzi, generał robił to, w co wierzył i trudno go za to winić. Wałęsa twierdzi, że choć nie zgadza się z jego decyzją o wprowadzeniu stanu wojennego, to rozumie, jak trudne jest podejmowanie wielkich decyzji.
Wśród osób z którymi były przywódca "Solidarności" chciałby się pogodzić jest inny komunistyczny generał - Czesław Kiszczak. Wałęsa stwierdził, że próbował się z nim rozmówić na temat dokumentów tajnych współpracowników.
Miał mówić do Kiszczaka: "Panie, przecież my się już kończymy, powiedz pan prawdę, jak było z tymi papierami na mnie. Że to wszystko było zrobione". Według informacji Wałęsy, Kiszczak najpierw obiecał wyjaśnienie sprawy, potem zaś wycofał z tego.
Były prezydent żali się, że kiedy obaj leżeli w tym samym szpitalu, Kiszczak nawet go nie odwiedził. - Ja miałem złamaną nogę - usprawiedliwiał się były prezydent).
Jak czytamy w Newsweeku, przeprosiny od Wałęsy uzyskał nawet Józef Oleksy, choć stało się to już po jego śmierci. Jak twierdzi, chciał zrobić to wcześniej, jednak nie zdążył. "Chodzi o nazwanie Oleksego sowieckim agentem, co, jak zaznacza w wywiadzie Wałęsa, było fałszywym pomówieniem" - czytamy..