Adrian Wachowiak z z portalu „Nowy Polski Show” opowiedział na antenie Telewizji Republika o swoim wygranym procesie z Maciejem Laskiem, szefie rządowego zespołu ds. wyjaśniania katastrofy smoleńskiej.
– W październiku 2013 rok, zwróciłem się do pana Macieja Laska z pytaniem, kto kiedy i jak obliczył wartość przeciążeń w samolocie TU-154 (określoną jako 100 g) z raportu Millera. Po 2 miesiącach otrzymałem odpowiedź, niczego nie wynikało. Lasek zasłaniał się przepisami MON, że materiały są tajne. To było po zamknięciu sprawy, więc to uzasadnienie nie było prawdziwe – opowiadał Wachowiak.
Wachowiak złożył skargę na bezczynność do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie (WSA). Po 10 miesiącach odbyła się rozprawa. W wyroku sąd stwierdził bezczynność organu, jednak bez rażącego naruszenia prawa.
Lasek musi odpowiedzieć
– Sąd postanowił, że Lasek musi zwrócić mi koszty procesu i odpowiedzieć na moje napytania. Lasek nie wniósł skargi kasacyjnej, wyrok się uprawomocnił. Lasek odpowiedział bardzo wymijająco, że wartość, którą pytałem była obliczona przez lekarza specjalistę. Ta wartość została przepisana od Rosjan albo wymyślona. Istnieje jednak dużo niedomówień. Argumentacja Laska została zmiażdżona przez WSA, który nakazał mu rozpatrzenie mojego wniosku i szczegółową odpowiedź – mówił Wachowiak.
– Pan Lasek i jego zastępca wielokrotnie pokazywali, że albo są dyletantami, albo po prostu kłamią. Lasek powtarza, że wybuchu nie było, bo się nie nagrał. To albo ignorancja albo świadoma manipulacja. Naukowcy twierdzą, że na podstawie takiego zapisu nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy był wybuch, czy nie. Całość wypowiedzi wskazuje, że zespół Laska ma bronić przyjętej, ustalonej wcześniej wersji - dodał Wachowiak.
Będą następne wnioski?
Na pytanie, czy będzie składał następny wniosek, Wachowiak odpowiedział, że zależy od tego, jak potoczą się sprawy z tym związane – Cała ta sprawa jest tak zagmatwana, że zwykły obywatel ma ciężkie zadanie, by się zorientować – wyjaśnił.