Rzecznik rządu Piotr Müller zapowiedział przekierowanie personelu medycznego do szpitali rezerwowych. Dodatkowo przyznał, że prowadzone są działania na rzecz pozyskania lekarzy z odpowiednimi kwalifikacjami z zagranicy.
Rzecznik rządu pytany był w środę w Programie Trzecim Polskiego Radia, jakie są perspektywy na pozyskanie większej liczby personelu medycznego do szpitali tymczasowych.
- W tej chwili przede wszystkim skupiamy się na tym faktycznie, by przekierować tam, gdzie to możliwe, personel z tych obszarów funkcjonowania służby zdrowia, które mogą być na jakiś czas, krótki, ale mimo wszystko, wstrzymane i faktycznie skierowane do szpitali rezerwowych - powiedział rzecznik rządu.
Müller wskazywał, że problemem nie jest infrastruktura, tylko ograniczona liczba kadry medycznej. Na pytanie o lekarzy z zagranicy, odparł, że do Polski przyjechało co najmniej kilkudziesięciu lekarzy.
- Faktycznie podejmujemy takie działania, choć oczywiście niektórzy uważają, że to są działania zbyt daleko idące. My uważamy, że jeśli są dobrze przeszkoleni, profesjonalni lekarze, którzy mają odpowiednie kwalifikacje, to oczywiście Polska powinna się starać pozyskać ich z całego świata - zaznaczył rzecznik rządu.
Szczepienia w zakładach pracy
Müller był też pytany, czy możliwe jest zniesienie wymogu 500 pracowników chętnych, by przeprowadzić szczepienia w zakładzie pracy. We wtorek szef KPRM Michał Dworczyk zapowiedział, że w drugim kwartale uruchomione zostaną szczepienia przeciw COVID-19 w zakładach pracy, w których będzie minimum 500 chętnych pracowników.
- W pierwszym etapie mówimy o większych zakładach pracy, bo wymaga tego logistyka transportu szczepionek tak, by faktycznie można było zawieźć w jedno miejsce w sposób bezpieczny odpowiednio schłodzone szczepionki i dlatego ten limit 500 osób, by przyspieszyć program szczepień - wyjaśnił rzecznik rządu.
- Natomiast także będzie możliwe, i to jest pewnego rodzaju novum, że pojedyncza pielęgniarka czy ratownik medyczny również będzie mógł udzielać szczepionek na przykład u siebie w gabinecie, czy w innym miejscu - stwierdził.
- Wyobrażam sobie sytuację, w której te konkretne osoby będą udawały się do miejsc pracy po to, by faktycznie zaszczepić na miejscu, w mniejszych grupach również - dodał.