"W imię honoru". Bolesna walka o prawdę [RELACJA]
"W imię honoru", to najnowszy film dokumentalny dziennikarki śledczej Telewizji Republika Anity Gargas, który miał dzisiaj swoją premierę prasową w Telewizji Polskiej. Polacy będą go mogli zobaczyć już w najbliższą środę, 15 czerwca o g. 21:25 na antenie TVP 1. Chyba najlepszą rekomendacją dla tego filmu są wzruszające słowa wdowy po dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeju Błasiku, Ewy Błasik, która dziękowała po pokazie prezesowi TVP - Jackowi Kurskiemu podkreślając, że jest on właściwym człowiekiem na odpowiednim miejscu.
Reżyserka filmu, Anita Gargas dziękując za przybycie powiedziała, że ten dokument jest zupełnie inny, niż pozostałe, które nakręciła, ponieważ zwraca uwagę na inne aspekty tragedii smoleńskiej. Nie sposób się z nią nie zgodzić. "W imię honoru", to film, który ukazuje dramat katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku z perspektywy trzech wdów po najwyższych dowódcach Wojska Polskiego – Operacyjnym, Marynarki Wojennej, Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej. Gargas postanowiła pokazać emocje oraz dramat kobiet, które nie dość, że musiały zmagać się ze straszliwą i bolesną stratą, to jeszcze były zmuszone do walki o dobre imię swoich mężów.
fot. Telewizja Republika
Z filmu możemy dowiedzieć się, jacy prywatnie byli śp. gen. Błasik, gen. Kwiatkowski oraz adm. Karweta, a także, z jakimi problemami zmagały się przez cały okres służby ich żony. Bo przecież warto pamiętać, że byli to nie tylko wybitni dowódcy, ale również mężowie i ojcowie. Każdy z nich miał życie prywatne, chociaż i tak na pierwszym miejscu zawsze stawiali Polskę. Wszystko to sprawia, że dokument odkrywa przed szerszą publicznością niemal nieznane oblicze katastrofy smoleńskiej, tak skrycie chowanej za parawanem prywatności. Dzięki świadectwom wdów, Anicie Gargas udało się pokazać w sposób przejmujący te emocje, które towarzyszą im od 74. miesięcy.
Jednak "W imię honoru", to nie tylko opowieść o ludzkim dramacie i emocjach, ale to także akt oskarżenia wobec ówczesnych najwyższych władz państwowych, które dopuściły do katastrofy. W filmie przedstawiono m.in. list ówczesnego ministra obrony narodowej Bogdana Klicha, który był de facto rozkazem dla dowódców Rodzajów Sił Zbrojnych o wejściu na pokład nieszczęsnego tupolewa. Kobiety zgodnie twierdzą, że ich mężowie apelowali o podział pasażerów, lub inny środek transportu. Przejmujące jest zwłaszcza wyznanie Ewy Błasik, która przyznała, że mąż uratował jej życie, ponieważ nie chciał zabrać jej na pokład Tu-154M.
fot. arch. Anity Gargas
W filmie pokazano również wypowiedź byłego ministra obrony narodowej, Janusza Onyszkiewicza, który podczas demonstracji KOD robił sobie żarty z ofiar katastrofy. To tylko jedna z haniebnych wypowiedzi, które przez sześć lat niemal codziennie wylewały się z mainstreamowych mediów. Dokument pokazuje także to, jak wdowy znajdujące się u kresu wytrzymałości musiały zmagać się każdego dnia z falą pogardy i zniesławienia. Tylko Ewa Błasik znalazła w sobie siłę, aby walczyć publicznie o imię swojego męża, które było poniewierane nie tylko przez rosyjskie media i rząd, ale także przez polskich polityków. W moim odczuciu, jednym z bardziej przejmujących kadrów filmu była scena, w której ówczesny szef MON Bogdan Klich na pogrzebie gen. Błasika, stojąc nad jego trumną publicznie przyrzekł, że nie pozwoli szargać jego imienia i dokonań oraz będzie ich bronił. Niestety obietnica ta pozostała bez pokrycia.
fot. Telewizja Republika
Na pokazie prasowym była obecna nie tylko reżyser filmu Anita Gargas, czy producent dokumentu Paweł Nowacki, ale również dyrektor TVP 1 Jan Pawlicki oraz prezes TVP Jacek Kurski, który wyraził zadowolenie, że telewizja może realizować swoją misję. Na widowni siedziała również wdowa po gen. Błasiku, Ewa Błasik, która ze wzruszeniem podziękowała prezesowi TVP za jego postawę po katastrofie smoleńskiej oraz obronę imienia jej męża.
fot. Telewizja Republika
"W imię honoru" to film o emocjach. Emocjach trudnych, ponieważ opowiada o śmierci, bólu, cierpieniu i traumie. Niemniej jednak należy ten dokument obejrzeć. Zwłaszcza, że dociera on w głąb serca i duszy.