Indusi i Nepalczycy świętują nadejście wiosny podczas Holi. Władze obu krajów zakazały publicznych obchodów święta z obawy przed nową falą zachorowań na koronawirusa w Indiach. Wielu mieszkańców subkontynentu uważa, że pandemia już przeszła i niechętnie stosują się do zakazów.
Chmury czerwonej, zielonej i żółtej sproszkowanej farby wisiały nad placem Basantapur w starym Katmandu. Tysiące młodych ludzi tańcząc i śpiewając, obrzucało się „kolorami” w Holi, święto wiosny.
- Jaki zakaz? Nie ma żadnego zakazu. Zresztą nikt nas powstrzyma przed obchodzeniem Holi - mówi z uśmiechem Bishal Regmi. Cała twarz 20-latka jest czerwona od kolorowego proszku.
Na tydzień przed świętem, które w Nepalu w tym roku przypadło 28 marca, władze wydały zakazy publicznych zgromadzeń i świętowania Holi na ulicach. Lekarzy niepokoją gwałtowne wzrosty liczby zarażeń koronawirusem w sąsiednich Indiach.
- Jestem przerażony. Policja zabroniła Holi, a teraz nic nie robi i funkcjonariusze przyglądają się wszystkiemu bezczynnie - mówi Sailesh Shrestha.
- Młodzież bawi się bez masek, jakby nie było pandemii - dodaje 65-letni mieszkaniec starego Katmandu, który zaszczepił się na koronawirusa dwa tygodnie temu.
- Przecież nie ma pandemii w Nepalu - twierdzi Sumita Dhakal, która bawiła się w czasie Holi na placu Durbar.
- Rok temu zostaliśmy wszyscy w domu, potem kilka miesięcy nie mogliśmy wychodzić na ulice, a teraz prawie nie ma zachorowań - tłumaczy.
W Nepalu liczba chorych na Covid-19 od początku lutego utrzymuje się poniżej 1500 osób, gdy pod koniec października 2020 roku było ich 46 tys. Od tego czasu dzienna liczba zachorowań gwałtownie spada.
- Nie przeprowadziliśmy odpowiednich badań, które wyjaśniłyby, dlaczego Azja Południowa przechodzi epidemię łagodniej niż Zachód - tłumaczy Prabhat Thapa, lekarz z północnego Katmandu, który pracował na oddziałach, gdzie leczono Covid-19.
Zdaniem Thapy można się jedynie spekulować, że w regionie występuje łagodniejszy typ wirusa, a młodsze niż na Zachodzie społeczeństwo miało kontakt z wieloma innymi wirusami i mogło uzyskać lepszą odporność.
- Dlatego nie dziwię się takim reakcjom ludzi. Wszyscy mają dość ograniczeń i nie traktują poważnie zaleceń lekarzy i przede wszystkim władz, które nie reagowały na kilkudziesięciotysięczne wiece polityczne w ostatnich miesiącach” - ocenia. „Trudno teraz wytłumaczyć społeczeństwu, że mogą do nas dotrzeć nowe, groźniejsze mutacje wirusa - dodaje.
Eksperci ostrzegają przed kolejną falą zachorowań, która nadchodzi z sąsiednich Indii
- Zazwyczaj jesteśmy mniej więcej 2-3 tygodnie za Indiami - tłumaczy Thapa. W Indiach 8 lutego wykryto rekordowo niską liczbę przypadków - ok. 9 tys., ale od marca liczba dziennych zarażeń znów zaczęła rosnąć. W niedzielę wykryto już 68 tys. nowych przypadków.
- Życie wróciło w Indiach do normalności i wszyscy myśleli, że mamy koronawirusa z głowy - mówi Prasad Lal, mieszkaniec północnego Delhi. „Lada dzień czekaliśmy na otwarcie Indii na turystów, a tymczasem zaczęło przybywać zarażonych w Maharasztrze, Gudźaracie i Pendżabie - dodaje mężczyzna, który pracuje w biurze podróży.
W Bombaju, największym mieście stanu Maharasztra, władze zakazały obchodzenia Holi, które w Indiach przypada dzień później niż w Nepalu. Gdy w nocy z niedzieli na poniedziałek Indusi palili ogniska symbolizujące triumf dobra na złem, zarządzono godzinę policyjną od 20 wieczorem do 7 rano.
Pixabay.com/@xusenru
Reporterzy portalu IndiaToday informowali, że mimo zakazu mieszkańcy miasta wylegli na ulice i świętowali na lokalnych bazarach. Wiele innych stanów, w tym Delhi, Gudźarat i Radżastan odwołały oficjalne obchody święta i nakazały przestrzegania reguł bezpieczeństwa w czasie pandemii.
- Mieliśmy zmierzać w stronę zbiorowej odporności i ostatnie wiadomości z Maharasztry trudno zaakceptować. Jesteśmy zdezorientowani - mówi Purva Mishra z południowego Delhi. W lutym władze Delhi podały wyniki badań na obecność przeciwciał koronawirusa - miało mieć je 56 proc. delhijczyków.
24 marca ministerstwo zdrowia Indii ogłosiło, że nowe warianty wirusa wykryto w 18 stanach kraju. Zastrzegło jednak, że ma za mało danych, by jednoznacznie obarczyć nowe mutacje wirusa winą za falę zachorowań.
Indyjskie media donoszą, że w całym kraju obchody Holi mają raczej ograniczony i prywatnych charakter. Wyjątkiem jest m.in. święte miasto Mathura związane z Kryszną, gdzie na ulice wyległo tysiące ludzi.
- Tak samo jak w ubiegłym roku, gdy pandemia dopiero się zaczynała, tak w tym roku nie wychodzimy z domu. Dzieci są niepocieszone i trudno im wytłumaczyć, że znowu nie mogą bawić się kolorami na zewnątrz - mówi 32-letnia Mishra.