Eutanazizm, aborcjonizm i dżihadyzm mają dokładnie takie same źródła. A ich ofiary takie samo prawo do pamięci. Hejt, obelgi i określanie tego stwierdzenia obrzydliwym nie mogą tego zmienić.
Wielkie oburzenie wywołało porównanie przeze mnie eutanazistów z terrorystami. Ze wszystkich stron posypały się na moją głowę gromy, o zwyczajnym hejcie nie wspominając. Tyle, że niestety w wylewanych pomyjach niemal nie było argumentacji, a ta, która się tam znajdowała, niestety nie była w stanie dotknąć istoty problemu. I tak, taki na przykład Maciej Gajek z „Newsweeka” oburzony faktem porównania eutanazji do terroryzmu, przypomina, że ta pierwsza jest w Belgii legalna, a do tego dotyka ludzi, którzy ją chcą. Nie można jej zatem porównywać do terroryzmu.
I może bym się z tym nawet zgodził, gdyby nie pewien drobiazg. A dokładniej dwa drobiazgi. Otóż po pierwsze – jest fałszem stwierdzenie, że w Belgii eutanazjuje się tylko takich ludzi, którzy o to świadomie poproszą. W kraju tym, zgodnie z prawem zabija się także upośledzone niemowlęta, a także ludzi chorych na depresję. Obie te grupy nie są w stanie świadomie poprosić o śmierć. Pierwsza jest niezdolna do proszenia o cokolwiek, a choroba drugiej polega na tym, że nie chce ona żyć. Lekarze zaś zamiast ją leczyć zabijają. Nie jest też żadną tajemnicą, bo przyznają to towarzystwa lekarskie zarówno Belgii jak i Holandii, że pewna część (mówi się o niemal 20 procentach chorych) pacjentów poddawanych jest eutanazji bez świadomej zgody, tylko dlatego, że lekarze uznali, że nie ma sensu już się z nimi męczyć. Inni do eutanazji przymuszani są psychicznie przez rodziny. Opowieści o świadomiej zgodzie i prośbach można więc włożyć między bajki. Jeszcze lepiej widać to zaś w przypadku aborcji (także tej późnej), która jest już czystym terroryzmem przeciwko najsłabszym.
Ale nie to jest główny argument za zestawieniem eutanazistów i dżihadystów. O wiele istotniejsze jest, co innego. Otóż obie te grupy rozumują dokładnie w ten sam sposób. I jedni i drudzy świadomie i dobrowolnie odrzucają zasadę prawa naturalnego, która głosi: „nie zabijaj niewinnego” („nie morduj”), a by uzasadnić owo odrzucenie sięgają do argumentacji prawnej. I tak belgijscy eutanaziści (a także ich polscy obrońcy) nieustannie podkreślają, że nie wolno krytykować lekarzy, bowiem… eutanazja jest wedle ich prawa legalna. Ten sam argument wyciąga się w Polsce, gdy próbuje się nas przekonywać, że… lekarze mieli prawo dobić dziecko z Zespołem Downa, bo przecież to w Polsce legalne. Jeśli jednak poważnie potraktować taką logikę, to nie ma za co krytykować dżihadystów z Państwa Islamskiego. Ich własne państwo (nawet jeśli nie uznawane na świecie) uznaje przecież, że zabijanie w czasie dżihadu jest, jak najbardziej legalne, a nawet wskazane. Sorry, ale oni mają takie właśnie prawo. I jeśli Belgowie mają prawo zabijać ludi z depresją, albo nienarodzone dzieci, to dlaczego zakazywać islamistom z Kalifatu - zgodnie z ich prawem - zabiijać Belgów. Mam świadomość, że to mocne pytanie, ale logika je podpowiada. Jeśli chcemy uciec od tej konsekwencji musimy uznać, że prawo pozwalające na zabijanie niewinnych nie ma mocy, jest bezprawne i zbrodnicze. I to niezależnie od tego, czy ogłosi je kalif czy parlament europejskiego państwa. Prawo naturalne, prawo do życia, stoi wyżej niż ideologia.
Ale to nie jedyne podobieństwo. Zarówno eutanaziści i aborcjoniści, jak i dżihadyści próbują swoje przekonania eksportować do innych krajów. Dżihadyści robią to za pomocą terrorystów, którzy wysadzają się na Zachodzie, byle tylko wyeksportować swoją wersję islamu, aborcjoniści czy eutanaziści przy pomocy rozmaitych organizacji w rodzaju „Kobiet na falach”, które „wysyłają” zabójcze środki do krajów, które pozostały wierne (względnie wierniejsze) zasadzie „nie zabijaj niewinnych”. Dżihadyści produkują filmy promujące ich wersję islamu, a aborcjoniści i eutanaziści wykorzystują media i liderów opinii, by promować zabijanie chorych, niepełnosprawnych czy nienarodzonych.
I wreszcie kwestia liczby ofiar. Jeśli spojrzeć na twarde dane to nagle okaże się, że terroryści odpowiadają za śmierć o wiele mniejszej liczby Europejczyków, niż aborcjoniści i eutanaziści. Liczba ofiar tych ostatnich idzie w miliony. I to oni w istocie grzebią Europę, niszczą jej przyszłość. Terroryści są jedynie tymi, którzy ja dobijają. Są w pewnym sensie wykonawcami eutanazji na Kontynencie, który przez swoje prawo i działania, pokazuje, że nie chce już żyć. Diagnoza ta nie oznacza – co kompletnie bez sensu zarzucał mi choćby wspomniany już Maciej Gajek – że kieruję się nienawiścią do Europy. Argument taki porównać można do zarzucania lekarzowi, że ten nienawidzi pacjenta, bowiem informuje go, że jeśli będzie nadal tyle pił, to umrze na marskość wątroby. Nienawiści byłoby zachęcanie go, by pił dalej. I podobnie nienawiścią do Europy jest przekonywanie jej, że powinna ona iść drogą, która prowadzi ją do unicestwienia.
I wreszcie kwestia ofiar. Modlitwa i solidarność należy się wszystkim. I ofiarom terrorystów, i nienarodzonym dzieciom, które są masowo mordowane, i ofiarom eutanazistów. Jeśli jesteśmy przeciwko zabijaniu niewinnych powinniśmy pamiętać, modlić się za wszystkie niewinne ofiary okrutnych ideologii. Udawanie, że pamięć należy się tylko jednym, a innym już nie, jest dość paskudną hipokryzją. Typową, niestety, dla wielu liberalnie nastawionych Europejczyków.