Terlikowska: Patriotyzm to nie obciach. Także w przedszkolu
„Czy to nie przesada, że w przedszkolu uczą wychowania patriotycznego?” – pyta za pośrednictwem jednego z portali internetowych zaniepokojony ojciec. Bez przesady, a co w tym niestosownego?
Dziś w modzie jest kontestowanie patriotyzmu i wszystkiego, co się z nim wiąże. Ojczyzna przestała być wartością, której należy bronić, a w sytuacji zagrożenia nawet oddać za nią swoje życie. Dziś lansowana jest zupełnie przeciwna teza. Patriotyzm jest przeżytkiem, trzeba ratować siebie i własne cztery litery, a nie kraj. Dowodem dość liczne i chętnie cytowane przez media wypowiedzi celebrytów. Laureatka nagrody Nike, Joanna Bator, nie raz opowiadała, jak to bardzo wstydzi się polskości i Polski: „to jest straszny kraj, w którym do władzy dochodzą osoby, które są psychotycznymi szkodnikami napełnionymi nienawiścią i resentymentem”. W podobnych tonach wypowiadają się też Maria Peszek: („ Nie ma takiej idei, za którą warto oddać życie”) czy Anna Mucha: „W nosie mam „boga, honor i ojczyznę!” (pisownia oryginalna – MT). Trudno też nie wspomnieć o idolu nastolatek, który polską flagę umieścił w psich odchodach. Ku radości gawiedzi. Skoro taki oficjalny przekaz płynie z mediów, nie dziwi, że na dźwięk słowa „patriotyzm” niektórzy dostają palpitacji serca, albo przynajmniej gęsiej skórki.
Lekarstwem na tę lansowaną bezmyślność powinna być solidna edukacja patriotyczna prowadzona na każdym szczeblu edukacji i dostosowana do wieku odbiorców. Także w wersji dla przedszkolaków. Patriotyzm to nie obciach, zaś duma z faktu przynależności do tego, a nie innego narodu nie jest niczym zdrożnym. Zaniepokojony ojciec zamiast więc biec do mediów z donosem na nauczycielki i dyrekcję, powinien wykonać wysiłek i zerknąć do podstawy programowej odnoszącej się do wychowania przedszkolnego. Jak wynika z dokumentu dostępnego choćby na stronach internetowych ministerstwa edukacji, jednym z celów wychowania przedszkolnego, obok kształtowania umiejętności społecznych, rozwijania wartości, edukacji prozdrowotnej, przyrodniczej itp., jest także „kształtowanie u dzieci poczucia przynależności społecznej (do rodziny, grupy rówieśniczej i wspólnoty narodowej) oraz postawy patriotycznej”. W szczegółach oznacza to tyle, że dziecko kończące edukację przedszkolną powinno znać m.in. nazwę miejscowości, w której mieszka, ważniejsze instytucje i orientować się w rolach społecznych pełnionych przez ważne osoby, np. policjanta, strażaka. Powinno wiedzieć także, jakiej jest narodowości, że mieszka w Polsce, a stolicą Polski jest Warszawa. Powinno także umieć nazwać godło i flagę państwową, znać polski hymn i wiedzieć, że Polska należy do Unii Europejskiej oraz że wszyscy ludzie mają równe prawa. Raczej więc podstaw do niepokoju nie ma. Tyle jest bowiem napisane w podstawie programowej. Pytanie, jak program ten będzie realizowany. Czy przez faktyczne rozbudzanie postawy patriotycznej i poważne traktowanie choćby symboli narodowych, czy poprzez wersję light patriotyzmu, kolorową, sprowadzoną do baloników i czekoladowego orła. Czego byliśmy świadkami w ostatnich latach za prezydentury Bronisława Komorowskiego. Nie wątpię, a nawet jestem głęboko przekonana, że różowe balony mogły podobać się dzieciom. Tylko co to ma wspólnego z patriotyzmem?
Tak jak niewiele wspólnego z patriotyzmem mają choćby lektury, które ponoć w tematykę tę mają dzieci wprowadzać. Na rynku bowiem dostępne są książki, które przynoszą więcej szkody niż pożytku. Jedną z takich pozycji (podaję tytuł ku przestrodze) jest książeczka „A ja jestem Polak mały, moim krajem jest świat cały”, gdzie patriotyzm został sprowadzony w zasadzie do segregowania odpadów czy sprzątania psich odchodów. Są to czynności ważne z punktu widzenia społecznego, niemiej z patriotyzmem to one niewiele wspólnego mają.
Co się więc stało, że tak bardzo ciąży niektórym rodzicom edukacja w duchu patriotycznym? Przecież nauka o tym, kim jestem, skąd pochodzę, jaka jest historia mojego kraju, to fundament, na którym budujemy własną tożsamość. Człowiek bowiem nie jest zawieszony w próżni. Może więc warto sięgnąć po sprawdzone wzorce, choćby amerykańskie. Tam symbole narodowe – hymn i flaga – towarzyszą dzieciom każdego dnia, nie tylko od święta. I nikt nie robi burzy z faktu, że dzieci śpiewają hymn, i są dumni z bycia Amerykanami. Dlatego już u najmłodszych dzieci należy postawę patriotyczną rozbudzać, by wiedziały, że flaga Polski jest biało-czerwona, a nie niebieska z gwiazdami czy, o zgrozo, tęczowa. I by dumą tę flagę nosiły. I by dumne były z bycia Polakami.