Lyneth Mann-Lewis przez trzy dekady cierpliwie czekała na ponowne spotkanie ze swoim synem, nie tracąc nadziei, że jeszcze go zobaczy. Po 31 latach bez żadnych informacji na temat miejsca jego pobytu, nareszcie go odnalazła.
W czwartek pracownicy Kanadyjskiego Stowarzyszenia Zaginionych Dzieci poinformowali kobietę, że zlokalizowali jej syna. Jermaine gdy zaginął miał niecałe dwa lata. Obecnie jest 33-letnim mężczyzną.
– Słowa nie są w stanie wyrazić tego, co czułam. Gdy usłyszałam zdanie "twój syn żyje, znaleźliśmy go" to zaparło mi dech w piersiach - powiedziała kobieta na konferencji prasowej.
Chłopiec został porwany przez swojego ojca w Toronto w 1987 r. Mężczyzna był wtedy na nakazanej sądowo wizycie. Uprowadził dziecko, a potem nielegalnie wjechał do USA, gdzie przyjął nowe nazwisko dla siebie i dziecka. Posługiwał się też fałszywymi aktami urodzenia podając, że pochodzą z Teksasu. Ojciec powiedział chłopcu, że jego matka nie żyje. Jermaine żył w nieświadomości, dlatego nie próbował jej odnaleźć.
Wkrótce po otrzymaniu wiadomości, Lyneth poleciała na spotkanie ze swoim synem. Mówiła, że spędzili czas na rozmowie i byciu razem. Na razie nie wiadomo, czy Jermaine będzie chciał pozostać w USA, czy też przeprowadzi się bliżej matki - podaje Toronto Star.
– Złapałam go i objęłam jego głowę, chcąc poczuć, czy jest prawdziwy. Dotknęłam go i powiedziałam: "O mój Boże, moje dziecko". W zamian on odpowiedział "Masz moje oczy" - relacjonowała Lyneth Mann-Lewis.