Dr Łukasz Kamiński, szef Instytutu Pamięci Narodowej potwierdził, że skompletowano listę odpowiedzialnych za mordowanie więźniów niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Dokument liczy ponad 8 tys. nazwisk.
W rozmowie z RMF FM Kamiński powiedział, że listę skompletował krakowski oddział IPN. Dzięki niej możliwe ma być ściganie wciąż żyjących jeszcze oprawców z obozu.
Prezes Instytutu odniósł się także do podpisanej w piątek przez Bronisława Komorowskiego ustawy o grobach, cmentarzach i chowaniu zmarłych.
– To jest bardzo ważny krok, ponieważ w ubiegłym roku, kiedy (na Łączce na Powązkach - red.) podjęliśmy próbę przeniesienia tych późniejszych, pochodzących głównie z lat 80. grobów w inne miejsce po to, aby zakończyć ekshumacje, umożliwić budowę Panteonu Narodowego, okazało się, że w dotychczasowym stanie prawnym to jest niemożliwe. Ta ustawa jest dla nas ważnym narzędziem, aby tą pracę zakończyć – powiedział Kamiński.
Pytany o to, ilu jeszcze osób poszukuje IPN Kamiński wyjaśnił, że tylko na tzw. Łączce chodzi o kilkudziesięciu pogrzebanych. – Trzeba pamiętać, że my nie dysponujemy takimi precyzyjnymi listami tych, którzy byli w tych dołach śmierci zagrzebani, bo po prostu oprawcy takich list nie sporządzali – podkreślił.
Prezes IPN stwierdził, że w całej Polsce poszukuje się od kilku do kilkunastu tysięcy ofiar. – To są nie tylko ludzie, którzy zostali rozstrzelani, to są ludzie, którzy zostali zamęczeni w śledztwie, są wreszcie ludzie, którzy zginęli w walce i pochowano ich w nieznanych miejscach. Wśród tych najbardziej znanych wciąż nie udało nam się odnaleźć szczątków gen. Fieldorfa "Nila" czy rotmistrza Witolda Pileckiego, więc postaci już powszechnie znanych – mówił Kamiński.
Pytany o toczące się śledztwa przeciwko komunistycznym oprawcom Kamiński oświadczył, iż sprawy cały czas się toczą. – To jest może mało znana liczba, ale przypomnę, że 932 osobom postawiono już zarzuty za zbrodnie komunistyczne - i to w dużej części są osoby, które popełniały zbrodnie w latach 40. i 50 – tłumaczył, dodając, że oskarżenia objęły już 508 osób, a każdego roku następuje kilkanaście nowych wyroków.