Świat bezpieczniejszy bez Sulejmaniego? Guzy wyjaśnia
Gościem redaktor Marleny Nowakowskiej w programie „Republika po południu” był Jarosław Guzy, ekspert do spraw międzynarodowych. Rozmowa dotyczyła sytuacji na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza w kontekście ostatnich wydarzeń w Iraku.
Pierwsze pytanie prowadzącej dotyczyło zabójstwa Kasema Sulejmaniego.
– Sulejmani był na celowniku Amerykanów od dłuższego czasu, został wpisany na listę terrorystów także przez Unię Europejską, która nie jest w takich sprawach pochopna. Irański generał „zasłużył się” zdecydowanie negatywnie w historii Bliskiego Wschodu ostatnich dekad. Karierę rozpoczął w wojnie iracko-irańskiej, jako bardzo młody i zdolny dowódca. Później stał się „nosicielem” wojny w całym regionie, prowadząc tajne operacje wywiadowcze, także zamachy, zbrodnie. Ewidentny był na przykład jego udział w zamordowaniu libańskiego premiera. W krajach, gdzie były ku temu możliwości, zakładał zbrojne organizacje, destabilizujące kraj, takie jak Hezbollah w Libanie czy Huti w Jemenie. Sulejmani przekształcał te ruchy w siłę polityczną i rozszerzał w ten sposób wpływy Teheranu w regionie, przy użyciu najrozmaitszych metod szantażu militarnego, czasami wręcz generowania konfliktów zbrojnych-powiedział Jarosław Guzy.
Na pytanie redaktor Nowakowskiej, czy świat bez Sulejmaniego stał się bezpieczniejszy, gość odpowiedział twierdząco.
– Z całą pewnością, zwłaszcza Bliski Wschód, choć jego operacje sięgały także Europy, gdzie przeprowadzał zamachy na imigrantów irańskich, oraz Stanów Zjednoczonych. W USA Sulejmani przy pomocy kartelu narkotykowego zorganizował nieudaną próbę zamachu na ambasadora Arabii Saudyjskiej-podkreślił.
Ekspert był również pytany o to, czy wczorajsze wystąpienie prezydenta USA można określić jako wyciągnięcie ręki w kierunku Iranu.
– Tak, to jest wyciągnięta ręka. Reżim w Teheranie jest bardzo szczególny, zwłaszcza ze względu na kultywowaną od lat antyamerykańską propagandę, dlatego ta propozycja może być trudna do przyjęcia. Prezydent Trump otworzył pewne pole możliwości. Nasuwa się tylko pytanie, czy Iran z tego skorzysta. Być może skłoni go do tego presja społeczna, bo wiemy doskonale, że w Iranie źle się dzieje, są fatalne, dyktatorskie rządy: z jednej strony ajatollahowie, z drugiej Islamska Gwardia Rewolucyjna, państwo w państwie, którego czołową postacią był Sulejmani. Ten kompleks wojskowo-przemysłowy, który kontroluje większość gospodarki jest wielkim imperium i Irańczycy nie wyzwolą się z tego łatwo, jednak można spodziewać się, że marzą o wyjściu z tej izolacji i zostaniu normalnym krajem wykorzystującym swój potencjał. To kraj o bogatej kulturze i historii, który chciałoby się widzieć w rodzinie normalnych narodów, a nie podżegaczy wojennych aspirujących do roli regionalnego mocarstwa-stwierdził gość „Republiki po południu”.
Na koniec prowadząca zapytała, czy rzeczywiście możemy obawiać się III wojny światowej
– Nie było takiej perspektywy. Iran to regionalne mocarstwo. USA prowadzą politykę w tym regionie, ale nigdy nie prowadziły polityki konfliktu, raczej starając się uspokoić sytuację. Są przecież patronem porozumienia Izraela z Egiptem, też trudnego dla obu krajów. Kto chce wojny? Chiny, niezależnie jak źle życzą USA, są zainteresowane przede wszystkim, żeby ropa płynęła z Zatoki Perskiej, z Irany również, więc wojna temu przeszkadza. Rosja nie miałaby nic przeciwko temu, gdyż na cenach ropy zyskuje, a uwikłanie USA w wojnę regionalną byłoby dla Amerykanów fatalne, dla Rosji- przeciwnie, bardzo korzystne-odpowiedział Jarosław Guzy.
-