– Senat Politechniki Gdańskiej zachowuje się jak Piłat - umywa ręce wobec własnej odpowiedzialności za niebywałą nagonkę, jaka spotkała rektora, śp. Jacka Namieśnika – powiedział portalowi Niezalezna.pl Adrian Stankowski, dziennikarz Telewizji Republika oraz publicysta "Gazety Polskiej Codziennie".
"Wyborcza" przypuszcza ataki na dziennikarzy TVP i "Gazety Polskiej". Trójmiejskie wydanie dziennika przedstawia dziś stanowisko Senatu Politechniki Gdańskiej w sprawie śmierci rektora ww. uczelni. Ich zdaniem „łączenie jej ze zgodą na odbycie przez Prawo i Sprawiedliwość lokalnej konwencji w murach naszej Uczelni jest bolesnym dla nas i niczym nieuzasadnionym nadużyciem”. Ciekawym jest fakt, że nie dalej niż dwa tygodnie temu "Wyborcza" pisała o proteście pracowników, studentów i absolwentów Politechniki Gdańskiej, atakując rektora i sugerując upolitycznienie uczelni.
Stankowski zauważył, że "Senat Politechniki Gdańskiej zachowuje się jak Piłat - umywa ręce wobec własnej odpowiedzialności za niebywałą nagonkę, jaka spotkała rektora, Jacka Namieśnika".
– Ta nagonka, która została spowodowana normalnością śp. rektora, który wynajął dziedziniec politechniki na zasadach komercyjnych legalnej partii politycznej – tłumaczy.
Dodał, że "uchwała Politechniki Gdańskiej mówi o wolności debat akademickich - rzeczywiście, wolny uniwersytet jest fundamentem sukcesu cywilizacji europejskiej, ale sama nagonka na przeprowadzenie na terenie politechniki - na zasadach komercyjnych - legalnej partii politycznej świadczy o tym, że Politechnika Gdańska nie rozumie idei wolnego obiegu myśli i debaty publicznej, redukując go do wolności atakowania własnego rektora za normalne działanie".
– Charakterystyczne jest, że senat Politechniki Gdańskiej nie zajmuje się własną odpowiedzialnością za tę tragiczną sytuację, a zajmuje się polemikami godnymi marnej publicystyki, a nie zajmuje się odpowiedzialnością za te tragiczne zdarzenia. Nie odnotowałem, żeby ktokolwiek ze środowiska Politechniki Gdańskiej stanął w obronie śp. rektora. Myślę, że taka obrona się mu należała, a środowisko milczało i milcząc przyglądało się zaszczuwaniu go przez środowiska lewicowe w tym związane z "Gazetą Wyborczą" – mówił publicysta.