Stankowski o fatalnej passie opozycji: To wystawienie rachunku za wysoko posuniętą nieudolność
– Środowiska decyzyjne uznały, że okres romantyczny w działaniach opozycji trzeba zakończyć, bo to do niczego nie prowadzi, a wręcz prowadzi do groteski i wyraźnie postawiły albo na Grzegorza Schetynę albo na powrót Tuska do kraju na białym koniu, w co nie wierzę, bo Donald Tusk jest przegraną kartą – mówił na antenie Telewizji Republika publicysta "Gazety Polskiej".
Gościem Ryszarda Gromadzkiego w "Republice na Żywo" był Adrian Stankowski, publicysta "Gazety Polskiej".
Można to byłoby oczywiście zdać na przypadek, ale przypadkami tłumaczą się na ogół słabe umysły
Odnosząc się do fatalnej passy opozycji – prywatnego wyjazdu Ryszarda Petru z posłanką Joanną Schmidt do Portugalii, a teraz ujawnienia, że Mateusz Kijowski pobierał pieniądze z Komitetu Obrony Demokracji, Adrian Stankowski wskazał, że "ktoś powiedział, że >>jak nie idzie to nie idzie<<. – Można to byłoby oczywiście zdać na przypadek, ale przypadkami tłumaczą się na ogół słabe umysły – dodał.
Środowiska decyzyjne uznały, że okres romantyczny w działaniach opozycji trzeba zakończyć, bo to do niczego nie prowadzi, a wręcz prowadzi do groteski
Zdaniem gościa Telewizji Republika "jest to wystawienie rachunku temu środowisku, za wysoko posuniętą – delikatnie mówiąc – nieudolność". – Nieudany "pucz", który spalił samą koncepcję obalenia władzy Prawa i Sprawiedliwości, obalenia demokratycznie wybranego rządu. Środowiska decyzyjne uznały, że okres romantyczny w działaniach opozycji trzeba zakończyć, bo to do niczego nie prowadzi, a wręcz prowadzi do groteski i wyraźnie postawiły albo na Grzegorza Schetynę albo na powrót Tuska do kraju na białym koniu, w co nie wierzę, bo Donald Tusk jest przegraną kartą. (...) Na Tuska czeka w kraju kilka niemiłych niespodzianek, wszyscy wiemy, że w jego sprawach toczą się postępowania prokuratorskie, w różnych sprawach, nie tylko w sprawie Smoleńska – mówił publicysta.
Słowo niefortunne robi ostatnio zawrotną karierę
Komentując sprawę Mateusza Kijowskiego, którą on sam nazwał "niefortunną", Adrian Stankowski zwrócił uwagę, że "słowo >>niefortunne<< robi ostatnio zawrotną karierę. – Wszystko można tłumaczyć jakąś "niefortunnością" albo "niezręcznością". Po to np. płacimy pensje posłom, żeby wiedzieć z czego oni żyją. Pan Kijowski i KOD omija przepisy finansowania partii politycznych po to, udając, że nie jest to partia polityczna po to, żeby takie właśnie transfery były możliwe. Konstrukcja przepływu tych pieniędzy zmierza wprost do ominięcia organów egzekucyjnych – wskazał.