Fryderyk Wielki w swoim testamencie politycznym zalecał skubanie Polski „jak karczocha, listek po listku”. Tę myśl pruskiego króla najwyraźniej musiał przyswoić sobie Władimir Putin. Na razie w stosunku do Ukrainy. Faktyczna blokada Cieśniny Kerczeńskiej oznacza przecież, że Morze Azowskie staje się wewnętrznym akwenem rosyjskim - pisze w "Gazecie Polskiej Codziennie" Adrian Stankowski.
Co więcej, ukraińskie tereny nad nim położone muszą obumrzeć, a w konsekwencji wpaść w ręce Rosji. Świat wydał wiele gromkich rezolucji, z których niewiele wynika, być może posunie się nawet do odwołania paru spotkań i kolacji z dzisiejszym imperatorem Rosji, ale nie łudźmy się, władca Kremla osiągnął wszystko, co chciał. Na dzisiaj! Bezsilność świata ma swoje źródła przede wszystkim w upadku etycznym i intelektualnym europejskich elit, zajętych intensywnym kręceniem się wokół własnego pępka, a Niemcy, jedyny silny podmiot w Europie, postanowiły walczyć o niemiecko-rosyjski deal gazowy do ostatniego żywego Ukraińca. Władimir Putin powinien więc podzielić się swoimi ostatnimi sukcesami z Angelą Merkel, bo to ona swoim postępowaniem wystosowała rosyjskiemu satrapie zaproszenie na papierze czerpanym do kolejnych anszlusów.
Tekst Stankowskiego odbił się szerokim echem - nawet na Zachodzie:
Conflit en mer d'#Azov : le plan de #Poutine a parfaitement fonctionné @AdrianStankowsk @GPCodzienna https://t.co/KPGkR45ySc pic.twitter.com/w1mjuH6kWD
— eurotopics [fr] (@eurotopics_fr) 29 listopada 2018
Deutschland und Europa haben die Ukraine im Stich gelassen, schreibt @AdrianStankowsk in @GPCodzienna. https://t.co/fpgJZiLq3e pic.twitter.com/Vfc1eD5nrd
— eurotopics [de] (@eurotopics) 29 listopada 2018