- Obserwujemy gwałtowne zaostrzenie działań i przekracza się granice prawa, nie mówiąc już o granicach dobrego smaku. Mieliśmy parę dni temu protesty w USA i tam policja nie patyczkowała się z ludźmi, którzy łamali prawo. Zadaniem rządu jest także to, by był spokój na ulicach i aby demonstracje PiS też mogły odbywać się w spokoju - powiedział dziś w programie "Republika Po Południu" publicysta "Gazety Polskiej Codziennie", Adrian Stankowski.
- W odróżnieniu od akcji „Widelec” zarządzonej przez Grzegorza Schetynę, w której kilkuset kibiców osadzono w areszcie, a potem zwolniono, teraz prokuratura i policja indywidualnie ocenia dowody. To, co działo się pod Sejmem zasłużyło na napiętnowanie i retorsję karną - powiedział w programie "Republika Po Południu" publicysta Adrian Stankowski.
- W naszym interesie jest to, by nie dochodziło do napaści do dziennikarzy, a to tego dotyczą zarzuty. Było zasadnicze przekroczenie reguł debaty publicznej i tego, co rozumie się jako protest. Można protestować, a marsze KOD-u okazały się największym sprzymierzeńcem Prawa i Sprawiedliwości. Obserwujemy gwałtowne zaostrzenie działań i przekracza się granice prawa, nie mówiąc już o granicach dobrego smaku. Mieliśmy parę dni temu protesty w USA i tam policja nie patyczkowała się z ludźmi, którzy łamali prawo. Zadaniem rządu jest także to, by był spokój na ulicach i aby demonstracje PiS też mogły odbywać się w spokoju - dodał Stankowski.
- Wczoraj poseł PO, były sekretarz KC PZPR, Marcin Święcicki, stwierdził publicznie, że posłowie blokujący mównicę i stół prezydialny złamali regulamin Sejmu. Jest zatem podstawa do ukarania posłów zgodnie z regulaminem. To była wojna wypowiedziana państwu polskiemu, uniemożliwienie działania organowi konstytucyjnemu odbywające się ze szkodą dla państwa. Jeśli chodzi o odpowiedzialność karną, to są teoretycznie podstawy prawne - stwierdził gość TV Republika.