Niedawno minęło 8 lat od mojej pierwszej wizyty w Sejmie RP. Byłem początkującym studentem, od kilku miesięcy przebywałem w Warszawie. Na Wiejską nie wybrałem się by wraz z wycieczką zwiedzać kuluary Sejmu i Senatu, byłem jednym z kilkudziesięciu przedstawicieli stowarzyszeń kibicowskich, którzy spotkali się, na zaproszenie ś.p. Macieja Płażyńskiego, by rozmawiać o zbliżającej się nowej ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych.
Ustawę ostro krytykował Wiesław Johann, były sędzia Trybunału Konstytucyjnego, który nazwał ją potworkiem prawnym nastawionym na represjonowanie kibiców. Represyjność ustawy krytykował również Wojciech Borowik, prezes Stowarzyszenia Wolnego Słowa, organizator spotkania. Popisem ignorancji wykazała się władza – na spotkanie mocno spóźniony dotarł Ireneusz Raś, poseł PO, który w 15 minut zreferował, że w zasadzie to wszystkie decyzje podjęto, a on się śpieszy więc musi nas opuścić i nie ma czasu na dyskusje.
Ustawa w życie weszła niecałe dwa miesiące później i stała się Malleus Maleficarum Donalda Tuska w walce z kibicami piłkarskimi. Nie znam dokładnych statystyk i wątpię, żeby takie powstały, ale podejrzewam, że liczba ukaranych za jej złamanie może wynosić nawet kilka tysięcy osób. A można było złamać ją bardzo banalnie. Ustawa otworzyła sądom i policji furtkę do karania obywateli za takie zbrodnie jak zajęcie nieodpowiedniego krzesełka, palenie papierosa czy używanie wulgaryzmów. Szczególne natężenie działań organów represji wystąpiło przed Euro 2012, gdy policja z byle błahostek zatrzymywała kibiców podczas porannych wizyt domowych. To nie żart, zdarzały się wizyty o 6-tej rano z powodu używania wulgaryzmów czy zajmowania złego krzesełka. Ustawa pozwoliła również wojewodom na swobodne zamykanie i otwieranie stadionów wedle własnego uznania, słynął w tym wojewoda mazowiecki – Jacek Kozłowski. Symbolem złego prawa stał się artykuł 59, który za wniesienie materiału pirotechnicznego przewiduje karę do 5 lat pozbawienia wolności. W Polsce, w XXI wieku, za próbę wniesienia racy na stadion, w myśl prawa można usłyszeć wyrok 5 lat pozbawienia wolności.
Dzisiaj, na szczęście, po Tusku i minionej ekipie zostały tylko wspomnienia. Sami kibice, mimo swego za uszami, okazali się ciekawym fenomenem socjologicznym, a nie „bydłem, które trzeba wyrzucić ze stadionu”. Zmieniła się również polska piłka nożna. Na stadionach do ekscesów dochodzi w sposób sporadyczny. Niestety wciąż obowiązuje źle napisane prawo.
Dzień, w którym obecnie rządzący wyrzucą całą ustawę o bezpieczeństwie imprez masowych do kosza i przystąpią do prac nad nowym, mądrzejszym prawem, będzie dniem słodkiego zwycięstwa kibiców nad Donaldem Tuskiem. Tylko czy doczekamy się tego w tej kadencji?
Mateusz Kosiński, dziennikarz portalu TelewizjaRepublika, współpracownik miesięcznika „W Sieci Historii”, absolwent politologii i historii Uniwersytetu Warszawskiego.