Gośćmi redaktora Adriana Stankowskiego w pierwszej części programu "Republika po południu" byli dziś: poseł Andrzej Sośnierz (Porozumienie), poseł Krzysztof Paszyk (PSL) oraz senator Wojciech Konieczny (Lewica). Tematem były szczepionki przeciw koronawirusowi.
W minioną niedzielę wszyscy mogliśmy śledzić transmisję z pierwszych w Polsce szczepień przeciwko COVID-19. Jako pierwsza zaszczepiła się naczelna pielęgniarka szpitala MSWiA w Warszawie, Alicja Jakubowska.
– Nie namawiam pana posła Sośnierza, ale zapraszam do Częstochowy, jeżeli będzie taka wola pana posła. Będziemy szczepić, jeżeli już takie szczepienia będą dostępne - powiedział senator Konieczny.
– Dziękuję za zaproszenie do szczepienia, ja na szczęście lub nieszczęście już przechorowałem i jak mniemam jestem odporny, bo osocze ozdrowieńców służy do leczenia chorych na COVID-19 - wskazał poseł Sośnierz.
– Wadą naszego systemu zapobiegania pandemii jest to, żeśmy dość mało testowali. I do tej pory nie testujemy na tyle dużo, aby znać liczbę osób, które już przechorowały COVID-19 i są odporne - dodał polityk Porozumienia.
– Z życzliwością podchodzę do wszystkich gestów zachęcających do szczepień – czy to ze strony polityków, czy celebrytów, czy organizacji i wspólnot cieszących się dużym zaufaniem społecznym, takich jak kościoły i związki wyznaniowe - ocenił z kolei Krzysztof Paszyk z PSL.
– Potrzeba nam jak najwięcej ludzi zaszczepionych. Choć nie śmiem polemizować z posłem Sośnierzem, to mi się, że dość względna jest ta odporność nabywana w związku z przechorowaniem. Wielu zwraca uwagę, że tylko szczepionka daje nam tę pewność, że na pewien czas zyskaliśmy odporność - wskazał.
– Z niepokojem patrzę na to, że pewne środowiska w sposób cyniczny i populistyczny sieją zamęt wśród Polaków, którzy zmęczeni całą sytuacją w sposób łatwy nabierają nieufności do szczepień. Ale wybór jest prosty: albo powrót do normalności poprzez wyszczepienie 60-70 proc. populacji, albo bądźmy świadomi dalszych restrykcji i kryzysów - podkreślił poseł Ludowców.
– Boję się tego, że jeśli nie zaszczepi się odpowiednia grupa ludzi, to z tym wirusem stanie się to samo co z wirusem żółtaczki czy HIV, żeby on sobie gdzieś bytował i cały czas będziemy się z nim zmagać. A możemy go wytrzebić. Jeśli odpowiednia grupa osób się zaszczepi, mamy szansę pokonać wirusa - stwierdził z kolei przedstawiciel Lewicy.
– Oczywiście też jestem zwolennikiem jak najszerszego wyszczepienia i osiągnięcia progu odporności zbiorowej. Być może on będzie nawet osiągnięty, mimo nie tak masowego szczepienia, jak byśmy chcieli - zaznaczył natomiast Andrzej Sośnierz.
– Jeśli weszliśmy już w obszar przesądów, zabobonów, długo czekając na tę szczepionkę, spowodowało niestety, że w tym czasie pojawiło się też pole dla różnych czarnoksięskich, zabobonnych pomysłów. I, niestety, bardzo trudno z tym dyskutować. Zgodzę się z panem senatorem Koniecznym, że to kwestia wiary, że tutaj argumenty rozumowe nie trafiają, kiedy już ktoś w coś uwierzył - wskazał.
– Zanim zacznie się dyskusja, antyszczepionkowcy wiedzą już, że nie ustąpią i nie dadzą się przekonać. Dlatego byłoby niewłaściwym robić z tego obowiązek, bo to jeszcze bardziej nakręciłoby opory wobec szczepień. Trzeba cierpliwie czekać i za chwilę okaże się, że ci, którzy już się zaszczepili, są już bezpieczni. Trzeba będzie również poluzować restrykcje dla tych, którzy już się zaszczepili, więc nie zarażą innych - dodał polityk Zjednoczonej Prawicy.
Redaktor Stankowski zwrócił uwagę, że część lekarzy i pracowników służby zdrowia podchodzi jednak do szczepień przeciwko koronawirusowi z dużą rezerwą.
– To również prawo pacjenta, żeby czuć się bezpiecznie. Ciekawe, jak podejść do tego od strony prawnej. W tej chwili nie jesteśmy jednak pewni, czy każdy pracownik służby zdrowia jest wolny od innych chorób, które prowadzą do zakażeń. Są badania okresowe, odpowiednie środki, aby temu zapobiegać. Ale myślę, że pacjenci chcą się czuć bezpieczni, a służba zdrowia powinna dawać przykład - powiedział senator Konieczny.
– Niektórzy przeciwnicy podnoszą argumenty wolnościowe, ale trzeba zwrócić uwagę, że moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. A ten drugi człowiek ma prawo nie spotkać się z osobą zakażoną, wiedzieć, czy ma do czynienia z osobą, która jemu zagraża, czy też nie. Osoba, która może mnie zakazić, narusza obszar mojej wolności. Jednak teraz nic gorszego by nie było, niż gdybyśmy to wszystko zbyt siłowo rozwiązywali. To musi być robione spokojnie - podsumował poseł Sośnierz.