W ogóle nie mam stosunku do tego, czy biegli opisali te stenogramy prawidłowo, byłem zainteresowany samym stenogramem. Zarzuca mi się, że coś się nie zgadza w stenogramie, ale to nie ja jestem jego autorem – mówił na antenie Telewizji Republika Tomasz Skory dziennikarz radia RMF FM.
– Podstawowe pytanie, które zadaje sobie dziennikarz to, czy papier jest prawdziwy – zaznaczył. –Cała sytuacja jest nieporozumieniem wynikającym z błędu, który popełniono na początku i który prokuratura chce teraz naprawić. Ja jestem tylko posłańcem, nie odpowiadam za treść dokumentu – tłumaczył.
Stwierdził przy tym, że nie próbuje dojść do tego, czy stenogram został stworzony prawidłowo. Jego zdaniem, mogło dojść do pomyłek, np. "piwko", o którym piszą biegli w stenogramie mogło równie dobrze być "paliwkiem", o którym mowa jest w dalszej części rozmowy.
Pytany o to, dlaczego w artykule uwypuklił jedne szczegóły stenogramu, a inne przemilczał, Skory stwierdził, że, gdyby chciał zawrzeć w nim wszystko materiał miałby kilkadziesiąt stron.
– Mój materiał musiałby opisać całą masę zjawisk i przy tym zawierać cały stenogram, musiałby mieć około 70 stron wywodów technicznych – mówił. – Zrobiliśmy obraz atmosfery kilku fragmentów. Kiedy prokuratura zarzuciła nam manipulowanie, natychmiast zawiesiliśmy cały dokument na stronie – podkreślił.
Dopytywany, czy nie zauważył w rozmowie ujętej w stenogramach rozbieżności dotyczącej rzeczywistej godziny, a tej, którą mieli podawać piloci, dziennikarz stwierdził, że w jego ocenie fragment nie był specjalnie istotny. – Zauważyłem, ale to pominąłem – czy to jest na prawdę takie istotne? – uznał.
Gmyz: Żadną siłą nie mogę Andrzeja Artymowicza i Roberta Latkowskiego uznać za osoby bezstronne
– Moim zdaniem, poproszenie tych dwóch ekspertów o ekspertyzę jest grubymi nićmi szytą wersją, mającą na celu przywrócenie narracji rosyjskiej – stwierdził Cezary Gmyz.
– Nie mam pretensji o ujawnienie tego materiału, bo dziennikarze korzystają z takich źródeł i sam też bym opublikował te stenogramy – mówił. – Byłem krytyczny, co do publikacji, bo moim zdaniem była zrobiona na chybcika – podkreślił.
Gmyz sugerował, że większą staranność trzeba było włożyć w zredagowanie artykułu, który nie uwzględnia faktów, mogących świadczyć o fałszywym charakterze zapisów z odsłuchu rozmów w kokpicie TU-154M.
– Zerwania nagrania mogą świadczyć o montowaniu. Biegłym, który rozpoznał głosy miał być Robert Latkowski, autor bardzo stronniczej książki o Smoleńsku, ciężko go traktować, jako osobę bezstronną. Instytut Sehna wykluczył obecność gen. Błasika. Po tylu latach nie byłbym dziś w stanie rozpoznać głosu – wyliczał Gmyz.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
W pierwotnej wersji artykułu nastąpiła pomyłka w imieniu pana Latkowskiego. Wypowiedz Cezarego Gmyza dotyczyła pana Roberta Latkowskiego. Autor artykułu użył nieprawidłowego imienia. Za pomyłkę przepraszamy.