W Bełchatowie w szpitalu doszło do wycięcia zdrowego organu - żołądka. 24-latka, jak się później okazało, sfałszowała dokumentację lekarską, w związku z czym wycięto jej zdrowe organy: żołądek, śledzionę, węzły chłonne oraz część jelit i przełyku.
Początek historii sięga 2016 roku - wówczas 24-latka powiedziała swej matce, że ma kłopoty z żołądkiem oraz przesłała wyniki badań, z których miało wynikać, że cierpi na nowotwór.
Kobieta zabrała córkę do onkologa, który zlecił dodatkowe badania. Diagnoza była jasna - to nowotwór. Ze względu na młody wiek, lekarz zalecił pacjentce poddanie się zabiegowi wycięcia żołądka, śledziony, węzłów chłonnych oraz części jelit i przełyku. Zasugerował również, by 24-latka zgłosiła się do szpitala w Bełchatowie, gdzie są stosowane nowoczesne metody żywienia pozajelitowego. Marta M. posłuchała specjalisty i tam poddała się zabiegowi.
Organy kobiety były jednak w pełni zdrowe! Jak zatem doszło do tej tragicznej pomyłki? Prawda wyszła na jaw w lipcu.
Do rodziny ktoś wysłał anonimowy list, z którego wynikało, że kobieta wcale nie chorowała na raka, a wycięte narządy były zdrowe. W toku śledztwa prokuratura ustaliła, że Marta M. podrobiła dokumentację oraz podpisy lekarskie. W trakcie przesłuchania 24-latka nie potrafiła jednak wytłumaczyć, dlaczego tak się stało.
Śledczym udało się natomiast ustalić, że kobieta cierpi na tzw. zespół Münchhausena, czyli choroby polegającej na celowym wywoływaniu objawów różnych schorzeń.