– Gimnazjum miało być szkoła pierwszego stopnia, szkołą średnią, która przygotowuje już do studiów. Niestety, można powiedzieć, że zaraz po wprowadzeniu reformy, powstawały zespoły szkół, a w tej chwili 61 proc. gimnazjów jest w zespołach szkół – mówiła na antenie Telewizji Republika Teresa Wargocka.
Gościem rozmowy "Prosto w Oczy" była Teresa Wargocka, sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej.
Rozmowa dotyczyła reformy edukacji oraz wczorajszego protestu nauczycieli, organizowanego przez Związek Nauczycielstwa Polskiego.
"Nie ma do tego merytorycznych przesłanek, żeby w ten sposób protestować przeciwko dobrej zmianie w edukacji"
Wczoraj, podczas protestu nauczycieli we Wrocławiu, lider PO, Grzegorz Schetyna zapowiedział, że jego partia złoży wniosek o wotum nieufności dla minister Anny Zalewskiej. – Myślę, że przyczyna jest bardzo polityczna, ponieważ nie ma do tego merytorycznych przesłanek, żeby w ten sposób protestować przeciwko dobrej zmianie w edukacji – skomentowała to Teresa Wargocka. – Od kilku miesięcy mamy do czynienia z opozycją totalną, więc będzie kolejna odsłona walki z rządem, tym razem – można powiedzieć pt. "chaos w edukacji" – powiedziała gość Telewizji Republika.
Teresa Wargocka zaznaczyła, że "od dobrego miesiąca są znane wszystkie przesłanki dotyczące, tego dlaczego zmieniamy system edukacji". – Od tego czasu każde środowisko, jakie krytykuje tę zmianę, nie podjęło merytorycznej debaty w tym zakresie – wskazała sekretarz stanu w MEN.
"Przesłanki są z dwóch obszarów"
Wskazując na przesłanki, przez które resort zadecydował o reformie, Teresa Wargocka wskazała, że "przesłanki są z dwóch obszarów". – Przede wszystkim przeanalizowaliśmy sytuację szkół w Polsce, które podlegają ciągłej likwidacji, w związku z niżem demograficznym – wskazała. – Wiąże się to z dużym dyskomfortem, zwłaszcza dla małych dzieci. Jeżeli nie podjęlibyśmy próby zorganizowania szkół o większej liczbie klas, pogłębilibyśmy zjawisko likwidacji szkół na terenach wiejskich. W tej chwili 30 proc. szkół na terenach wiejskich ma poniżej 70 uczniów. Dalszy ubytek uczniów zadecydowałby o dalszym zamykaniu szkół, co jest ogromną stratą dla społeczności lokalnej – zaznaczyła.
Gość Telewizji Republika wskazała, że resort liczy na to, że liczba dzieci zacznie rosnąć. – Rząd pani premier podjął szeroki program wsparcia rodzin, ale również nakierowany na wzrost urodzeń – mówiła.
Mówiąc o drugiej bardzo ważnej przesłance, sekretarz stanu w MEN zaznaczyła, że "wynika z tego, co zadziało się w ostatnich latach polskiej edukacji". – Można w stu procentach powiedzieć, że gimnazja absolutnie nie spełniły roli, jaka została im przypisana na początku reformy. Gimnazjum miało być szkoła pierwszego stopnia, szkołą średnią, która przygotowuje już do studiów. Niestety, można powiedzieć, że zaraz po wprowadzeniu reformy, powstawały zespoły szkół, a w tej chwili 61 proc. gimnazjów jest w zespołach szkół. Demografia i przesłanki pedagogiczne wskazują, że mamy do czynienia z tym samym środowiskiem klasowym i szkolnym, z tymi samymi nauczycielami, tutaj badania, które mówią, że tam wyniki są wyższe, tych uczniów, którzy po szkole podstawowej nie zmieniają środowiska – wskazała.
– Kolejny argument, który dotyczy zwłaszcza dużych miast, dotyczy selekcji dzieci po szkole podstawowej. Powstają gimnazja, głównie niepubliczne, stoimy w sytuacji, że za chwilę będziemy mieć podział społeczny na lepsze i gorsze gimnazja (...). Chciałabym bardzo wyraźnie powiedzieć, że to lepsze gimnazjum jest spowodowane tym, że tam dostają się dzieci z lepszymi wynikami – powiedziała Wargocka.