– Trzeba pamiętać, że w Polsce zapadały zupełnie absurdalne wyroki. Była grupa sędziów, która była zwykłym politycznym plutonem egzekucyjnym. Dorota miała paść ofiarą, ale przegrali jedne i drugie wybory i nie było już wsparcia, cala sprawa się zawaliła – powiedział redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz o wyroku uniewinniającym dziennikarkę Dorotę Kanię.
Goście programu "W Punkt" komentowali dzisiejszą decyzję sądu, który uniewinnił dziennikarkę "Gazety Polskiej" Dorotę Kanię od zarzutu płatnej protekcji. CZYTAJ WIĘCEJ
Dziennikarka powiedziała, że była to dla niej bardzo duża niespodzianka, która wreszcie zakończyła osiem lat koszmaru. Jak dodała, nigdy nie zapomni programu w TVN, kiedy jeszcze nie była wszczęta sprawa, a już dziennikarka się pytała, kiedy będzie miała postawione zarzuty. – Wiedziałem, że jestem niewinna, moi przyjaciele też, ale wiadomo, że wyroki sądowe są niezbadane – dodała.
"Sprawa była absolutnie polityczna"
Kania wspomniała także, jak młoda sędzia Sądu Rejonowego Warszawa-Praga Południe skazała ją na wyższą karę, niż żądał prokurator. Jak dodała, prokurator Beata Kozicka oskarżyła ją trzy dni przed drugą turą wyborów prezydenckich w 2010 roku, zaś niedługo później odebrała z rąk Bronisława Komorowskiego nominację sędziowską. – Uważam, że ta sprawa była absolutnie polityczna, używano mojej sprawy przeciwko gazecie, wyciągano ją, kwestionowano, że nie mam prawa wypowiadać się w pewnych sprawach. Ten wyrok kończy osiem lat koszmaru. Jestem ciekawa, jak się zachowają ci, którzy pisali w trybie stwierdzającym, że jestem winna, że jestem przestępcą, że nie powinnam pisać w zawodzie dziennikarza – powiedziała.
"Pozwolono działać sprawiedliwości"
Podobnego zdania był redaktor naczelny "Gazety Polskiej", który powiedział, że jego zdaniem cała sprawa była od samego początku potężną prowokacją skierowaną przeciwko ministrowi Ziobrze. W jego ocenie Dorota Kania padła przypadkową ofiarą, zaś w całej sprawie wielokrotnie próbowano naginać fakty. Sakiewicz przypomniał także, że przez wiele lat jego środowisko było szykanowane, zaś winnych powinno się ukarać. – Zwracam uwagę, że składy sędziowskie są różnie dobierane. Do naszych spraw byli dobierani sędziowie, którzy nas bardzo nie lubili. Przedstawiciele Służby Kontrwywiadu Wojskowego mówili, że mają własnego sędziego, który nas załatwi. Stało się tak, że pozwolono działać sprawiedliwości – stwierdził.
Zdaniem Sakiewicza bez zasadniczych zmian w sądach nic się nie zmieni. Jak dodał, w tym wszystkim chodzi o ludzi, którzy mieszkają na prowincjach i wsiach, a którzy są niszczeni przez mafię sądowniczą za łapówki, czy z powodów osobistych. – Wiele osób nie ma szans obronić się przed tą mafią. Trzeba im pomóc, trzeba dać im poczucie, że sąd nie jest ich wrogiem, ale żeby wymierzać sprawiedliwość – powiedział.