Sakiewicz: Część osób była przekonana, że leciałem do Smoleńska. Zapraszano mnie, ale odmówiłem
– Część osób była przekonana, że leciałem do Smoleńska. Zapraszano mnie, ale odmówiłem. Nie wiedziałem dokładnie, którym samolotem miałbym lecieć. Część dziennikarzy wyprowadzono z listu Tupolewa i wprowadzono tam generałów, dlatego oni zginęli. Zapytałem co się stało, dowiedziałem się, ze "spadł samolot". Po chwili się dowiedziałem, że kilku bliskim muszę powiedzieć, że zginęli ich bliscy – wspominał 10 kwietnia 2010 roku redaktor naczelny "Gazety Polskiej".
Gościem poranka w Telewizji Republika był Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "Gazety Polskiej".
W sobotę rano zagotował mi się telefon. Słyszę tylko jedno pytanie "czy ty żyjesz?"
10 kwietnia 2010 roku, o godzinie 8:41 czasu środkowoeuropejskiego letniego, doszło do najtragiczniejszego wydarzenia w powojennej historii państwa polskiego. W katastrofie Tu-154 w Smoleńsku, zginęło 96 osób, na czele z prezydentem Lechem Kaczyńskim, pierwszą damą Marią Kaczyńską, ostatnim prezydentem RP na uchodźstwie Ryszardem Kaczorowskim i legendą "Solidarności" Anną Walentynowicz.
– To była trochę niezwykła sytuacja, bo kilka kilkanaście godzin wcześniej dowiedziałem się, że mój program zdjęto z TVP. Oficjalnie nic nie miało się dziać w piątek wieczorem, nie dowiedziałem się do dzisiaj dlaczego go zdjęto, ale na pewno nie była to kwestia oglądalności – wspominał Tomasz Sakiewicz.
– W sobotę rano zagotował mi się telefon. Słyszę tylko jedno pytanie "czy ty żyjesz?". Część osób była przekonana, że leciałem do Smoleńska. Zapraszano mnie, ale odmówiłem. Nie wiedziałem dokładnie, którym samolotem miałbym lecieć. Część dziennikarzy wyprowadzono z listu Tupolewa i wprowadzono tam generałów, dlatego oni zginęli. Zapytałem co się stało, dowiedziałem się, ze "spadł samolot". Po chwili się dowiedziałem, że kilku bliskim muszę powiedzieć, że zginęli ich bliscy – mówił o 10 kwietnia 2010 roku redaktor naczelny "Gazety Polskiej".
To była dla nas też osobista tragedia
Tomasz Sakiewicz wspomniał, że osobiście i bardzo dobrze znał Janusza Kurtykę, z którym przyjaźnił się przez ostatnich kilka lat. – Znałem też, może trochę gorzej, Sławka Skrzypka, Władka Stasiaka. Miesiąc przed tragedią pan prezydent poprosił mnie, żebyśmy przeszli na "ty", nad czym miałem wielkie opory. Bardzo trudno powiedzieć, żebym nikogo nie znał, może najmniej pracowników ochrony, czy samolotu. To była dla nas też osobista tragedia – opowiadał.
"Dzisiaj podczas obrad komisji smoleńskiej zostanie dużo powiedziane"
Zdaniem gościa Telewizji Republika "dzisiaj podczas obrad komisji smoleńskiej zostanie dużo powiedziane". – Mamy w jakiejś mierze fakty dotyczące dwóch faz lotu. Pierwsza, kiedy ten samolot jest fałszywie naprowadzany, druga, kiedy piloci wiedzą, że coś się dzieje i samolot eksploduje w Smoleńsku – opowiadał Tomasz Sakiewicz.
Polecamy Hity w sieci
Wiadomości
Najnowsze
Niepokojące dane. Europejczycy coraz mniej ufają własnym rządom niż nawet urzędnikom w Brukseli
Republika WYGRAŁA z prokuraturą! Sakiewicz: wielki dzień, wielki sukces wolności słowa!
Polska broni się przed laicyzacją. Więcej wiernych na mszach świętych, mniej przystępuje do bierzmowania