Rozpłochowski: Z komunistami usiadłbym do rozmów tylko by omówić warunki ich kapitulacji
Dziś w Otwartym Tekstem Ewa Stankiewicz po raz kolejny rozmawiała z Andrzejem Rozpłochowskim, legendą Solidarności. – Siedziałem razem z Adamem Michnikiem w latach 1983 – 1984 w więzieniu na Rakowieckiej. Mi bliscy nie mogli podać do celi witamin, a miałem awitaminozę, leków, niszczono często paczki żywnościowe, a narzeczona Michnika przyniosła tort na jego urodziny – wspomina Andrzej Rozpłochowski.
– Mi klawisz wyciągał dwa papierosy podane przez mecenasa Wiesława Johanna, czy Piotra Andrzejewskiego na widzeniu, a Jackowi Kuroniowi podawano paczki jego ulubionych francuskich papierosów. Były dwa standardy. Ktoś powie – pomówienia, spekulacje, udowodnij. O tym mówiły nasze rodziny, które widziały ich rodziny i widziały to na biurze przepustek. Jak wiemy w tym samym czasie, w areszcie przy ulicy Rakowieckiej, gdzie siedziałem ja, Michnik i jeszcze dziewięciu czołowych więźniów politycznych PRL-u w tym czasie, nie mogłem napisać jednego grypsu, a na prowadzenie notatek założono mi specjalny zeszyt, podziurkowano, sznurem specjalnym przewiązano i lakowano pieczęciami strony numerowane. A Adam Michnik pisał książki, przemycał je na zewnątrz, publikowano je w drugim obiegu. To możliwe normalnie? Nie, to była współpraca ze strony Służby Bezpieczeństwa, przygotowywano ludzi na to. Takie polecenie dostawali UB-ecy na wyższych stanowiskach. To zapadały polecenia polityczne, żeby tak traktować Michnika, a Seweryna Jaworskiego, czy Andrzeja Rozpłochowskiego traktować inaczej, bo wiadomo było, że z Adamem Michnikiem będzie można się dogadać, a z nami nie – dodaje rozmówca Ewy Stankiewicz.
"W IPN-ie znalazłem dokument z poleceniem by mnie nie zatrzymywać"
– Znalazłem na to dowód, to rzeczy, które po raz pierwszy mówię publicznie do kamery. Całą „jedenastką” więźniów politycznych zostaliśmy zwolnieni w ramach tzw. drugiej amnestii w 1984 r. Ja wychodziłem jako jeden z ostatnich. Jakiś czas potem pojawiły się informacje, że wypuszczeni z więzienia Bogdan Lis, Władysław Frasyniuk, Adam Michnik spotkali się na konspiracyjnym spotkaniu z podziemnym przywództwem „Solidarności” z Tymczasową Komisją Koordynacyjną. To znaczy, że odbyło się tajne spotkanie, po czym został opublikowany publicznie komunikat, gdzie podano, że był tam publicznie Michnik, Lis i Frasyniuk. Oni zostali z wielka pompą natychmiast zatrzymani. Jak ich aresztowano, to był temat nr 1 w gazetach, w Radio Wolna Europa, nagle do mnie doszła informacja – Andrzej, czy zrobisz ten sam numer? Czy zgadzam się na kolejne spotkanie z TKK, z którego wyjdzie oficjalny komunikat z moim imieniem i nazwiskiem, żeby przebić ich aresztowanie, nie bacząc na to, że poprzedników się aresztuje. Powiedziałem, że zrobię to, odbyło się spotkanie na Śląsku, komunikat został opublikowany i nie dzieje się nic. Nie jestem wezwany na najmniejsze przesłuchanie. Nie stało się nic. To nie koniec tej historii, działam dalej. Po latach jak powstał IPN są dokumenty, w udostępnionych mi teczkach znalazłem dokument w którym było napisane, że jest polecenie na Śląsk, że proszą o nie zatrzymywanie i brak żadnych czynności, ponieważ trzeba uniknąć na nowo rozgłaszanie jego nazwiska. Jednocześnie ta sama władza aresztuje Lisa, Michnika i Frasyniuka. Dlaczego? Bo ja byłem znany jako antykomunista, który by nie usiadł z komunistami do rozmów poza jedną możliwością – uzgadnianiem warunków ich kapitulacji – zakończył Andrzej Rozpłochowski.
Polecamy Nasze Programy
Wiadomości
Najnowsze
Zobacz, jak sprawdzić czy twój smartfon cię podgląda!
Warszawska afera śmieciowa, czyli największy problem Rafała Trzaskowskiego
Komentator TVN ZSZOKOWAŁ na wizji: „Ostatnie komunikaty są tak samo wiarygodne jak te z kancelarii premiera”
Stefaniuk: Prokurator, który zatrzymał Romanowskiego, dalej prowadzi sprawę, a powinien być odsunięty