Sprawa co jakiś czas pojawia się na łamach tygodnika "Gazeta Polska". Pierwszy artykuł w tej sprawie pojawił się na w "Gazecie Polskiej" 20 lat temu. Chodzi o nieruchomości w centrum Warszawy, które okupuje Federacja Rosyjska. Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wczoraj wyrok odnoszący się do obiektu przy ul. Bobrowieckiej 2b. Rosja ma zapłacić Polsce 9 mln.
Sprawę tę opisywał Tomasz Sakiewicz już w 1996 roku.
– W 1996 r. po raz pierwszy ujawniłem na łamach „Gazety Polskiej” fakt istnienia tych nieruchomości. Do 1996 r. ich istnienie było utajnione przez władze. Okazało się, że dokumentacja, która powinna leżeć w ministerstwie spraw zagranicznych nagle znalazła się w Urzędzie Miasta Warszawy. W wyniku bardzo dziwnego procesu, sprawa tych nieruchomości, która powinna być na szczeblu państwa znalazły się na szczeblu miasta Warszawy – opowiadał Tomasz Sakiewicz na antenie Telewizji Republika.
Przypomnijmy, że Federacja Rosyjska ma zapłacić polskiemu Skarbowi Państwa blisko 9 mln zł za bezumowne korzystanie z nieruchomości przy ul. Bobrowieckiej 2b na stołecznym Mokotowie – orzekł wczoraj Sąd Okręgowy w Warszawie. Wyrok miał charakter zaoczny i jest nieprawomocny.
Skarb Państwa reprezentowany przez Prokuratorię Generalną domagał się - w związku z "bezumownym użytkowaniem" przez ambasadę Rosji nieruchomości przy Bobrowieckiej 2b w latach 2009-2015 - ponad 8,9 mln zł. SO uznał, że roszczenie jest uzasadnione.
– Strona pozwana nie stawiła się na wyznaczoną rozprawę w celu rozpoznania tej sprawy, nie zajęła też stanowiska. Wobec tego na podstawie Kodeksu postępowania cywilnego sąd uznał za prawdziwe twierdzenia strony powodowej podniesione w pozwie – mówił w uzasadnieniu sędzia Paweł Pyzio.
Rosja użytkuje w Polsce kilkanaście nieruchomości, m.in. w Warszawie. Część obiektów ma uregulowany stan prawny - są albo własnością Federacji Rosyjskiej, albo Rosja korzysta z nich na podstawie ważnych umów. Część nieruchomości strona rosyjska użytkuje bez ważnych - według polskiej strony - umów. Za te nieruchomości od jakiegoś czasu magistraty w Warszawie, a także w Gdańsku, naliczają opłaty i wzywają stronę rosyjską do ich uregulowania. Wobec braku odzewu występują na drogę sądową.