Chęć zysku nie powinna zasłaniać zdrowego rozsądku. A mam wrażenie, że tak się niestety dzieje. Przynajmniej na stacjach benzynowych.
Właściciele stacji benzynowych już jakiś czas temu zorientowali się, że samochodami podróżują nie tylko sami dorośli, ale także na przykład rodziny z dziećmi. I nie chodzi mi teraz o asortyment, jaki można tam kupić, a o tak prozaiczną sprawę, jak toalety. Na wielu stacjach, szczególnie tych sieciowych, obok toalety damskiej i męskiej, znajdują się pomieszczenia nazwijmy je „rodzinne”. Znacznie większe niż standardowa toaleta (zazwyczaj przystosowane również dla osób niepełnosprawnych), z tak ułatwiającym życie przyrządem, jakim jest przewijak (po słynnej akcji jednej z aktorek, która przewijała dziecko na kawiarnianym stoliku, przewijaki stały się standardowym wyposażeniem toalet na stacjach benzynowych). I super. Bezpiecznie, ciepło, nie trzeba się martwić, że dziecko zawieje, czy że zmarznie podczas przebierania. Choć etap zmiany pieluch mamy już za sobą, niemniej zawsze wygodniej nam korzystać z tego większego pomieszczenia. Trzylatek jeszcze potrzebuje pomocy w toalecie, a w tej większej jest po prostu wygodniej.
Skoro więc jest pomieszczenie przystosowane dla dzieci, warto także pomyśleć o specjalnym wystroju. Jeśli już coś musi wisieć na ścianach, to niech to będą treści neutralne, niekontrowersyjne, takie, które nie będą wpędzały w zakłopotanie rodzica. Czy więc w toaletach, z których korzystają dzieci, muszą wisieć reklamy prezerwatyw? Czy to jedyny reklamowany w tym miejscu produkt? Mam jednak wrażenie, że niekoniecznie.
Pytanie moje jest o tyle zasadne, że w kilku toaletach (podróżujemy sporo) właśnie takie obrazki zdobiły ściany. Ja rozumiem, że to reklama jednego z produktów dostępnego na stacji benzynowej. Rozumiem, że nietrafiona byłaby w toalecie reklama cukierków czy innych artykułów spożywczych, ale czy faktycznie obrazki z roznegliżowaną parą są rzeczywiście jedynymi możliwymi do ozdobienia ścian toalety, miejsca niekoniecznie przeznaczonego zresztą do miłosnych igraszek.
Tylko że nie o igraszki tu chodzi, a o wrażliwość dzieci i treści odpowiednie dla nich. Reklama preparatów antykoncepcyjnych z nagą parą niekoniecznie jest tym, co kilkulatek winien oglądać. I o czym dyskutować w pełnym klientów pomieszczeniu. A jak wiadomo dzieci są ciekawe, spostrzegawcze i odpowiedź chcą uzyskać natychmiast, niejednego rodzica wpędzając przy tym w zażenowanie. Skoro więc udało się doprowadzić do sytuacji, w której dostępne na stacji benzynowej treści pornograficzne są zasłonięte przed oczami najmłodszych, dlaczego pozwala się na to, by w toaletach wisiały obsceniczne plakaty? Czy komuś zabrakło wyczucia, czy chęć zysku przesłoniła właścicielom stacji resztki zdrowego rozsądku?