Prof. Stawrowski: Władza sądownicza jest władzą pomocniczą. Jeśli domaga się ona traktowania siebie jako władzę najwyższą, państwo jest zagrożone
Kiedy przedstawiciele władzy sądowniczej domagają się traktowania siebie jako niezależną a wręcz najważniejszą władzę, z państwem jest coś nie tak. Państwo jest w jakimś sensie zagrożone – mówił w "Salonie Politycznym Trójki" prof. Zbigniew Stawrowski, filozof polityki z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
W rozmowie z Pawłem Lisickim profesor Zbigniew Stawrowski odniósł się do wciąż trwającego sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Profesor UKSW stwierdził, że zasada trójpodziału władzy nie jest żadnym idolem, nie jest zasadą, która musi być bezwzględnie przestrzegana, gdyż w innych krajach występują różne modele. Przekonywał, że wszystkie trzy władze należy postrzegać przede wszystkim przez pryzmat całości państwa. – To nie jest tak, że każda z tych władz jest odrębną instytucją, która ma swoje uprawnienia i one między sobą walczą i naruszają swoje terytorium. Nie. Jest jedno państwo i te władze z natury rzeczy muszą ze sobą współpracować – tłumaczył.
Filozof odniósł się tu do twórcy modelu trójpodziału władzy Monteskiusza, w którego ocenie władza sądownicza nie jest żadną władzą. – To znaczy, że nie stoi za nią żadna siła polityczna. Władza sądownicza jest władzą pomocniczą, służebną wobec państwa – mówił.
Gość Pawła Lisickiego powiedział jasno, że kiedy przedstawiciele władzy sadowniczej domagają się traktowania siebie jako niezależną, a wręcz najwyższą władzę, to z państwem jest coś nie tak. – Państwo jest w jakimś sensie zagrożone – dodał.
Stawrowski stwierdził, że w trwającym obecnie konflikcie politycznym, kwestia Trybunału jest wtórną. – Siły polityczne zderzają się na wielkich polach bitwy. Teraz polem bitwy jest Trybunał. Jednak nie sprawa Trybunału jest najważniejsza. Trybunał jest pewnym wehikułem walki o to, kto w Polsce będzie sprawował suwerenną władze – mówił. Jak wskazywał, w chwili obecnej władza ta leży w rękach wybranych w wyborach przedstawicieli. – Natomiast jest wielka siła, która to kontestuje i wielowymiarowa opozycja która próbuje wcześniej czy później tę władzę odzyskać – tłumaczył. – Spór o Trybunał jest tylko jednym z pól bitewnych. Gdyby nie było konfliktu o Trybunał, to pole byłoby gdzie indziej – dodał.
Profesor stwierdził jednak, że Trybunał, zaangażował się w ten spór polityczny, głównie za sprawą prezesa, który jednoznacznie opowiedział się w tej sprawie przez swój związek z PO oraz przez swoje działania i współpracę nad ustawą z czerwca. – Jest osobą, która odchodzi od funkcji przypisanych sędziemu TK – ocenił.