- Już we wrześniu 2010 r. władze polskie wiedziały o zamianie ciał, która została dokonana w Moskwie. Polskie władze dostały tę informację bezpośrednio z Moskwy, i mówiła ona o zamianie dwóch ciał z zastrzeżeniem, że może dotyczyć to większej ilości ofiar. Mamy na ten temat potwierdzoną dokumentację na ten temat - powiedział prof. Kazimierz Nowaczyk, fizyk, p.o. przewodniczącego podkomisji smoleńskiej w programie "10.04.2010. Fakty" na antenie TV Republika.
"Ustalenia dotyczące zamiany ciał dopełniają obrazu tego, co działo się w Smoleńsku"
- Podkomisja posiada informacje o zamianie ciał, ponieważ podczas wszystkich ekshumacji uczestniczy przedstawiciel podkomisji. W zależności od potrzeb i wagi poszczególnych ekshumacji zapraszany jest ekspert, prof. Baden z USA. Jakkolwiek informacje o zamianach ciał są one szokujące dla każdego z nas, to muszę powiedzieć, że jest to pewien szokujący element całości działań, które miały miejsce w Smoleńsku, to dotyczy też niszczenia wraku, przenoszenia jego części. To dopełnia tylko obrazu całości tego, co działo się w Smoleńsku tuż po katastrofie - mówił prof. Nowaczyk. - Ustalenia dotyczące zmiany ciał są obrazem rzeczy, które zaszły znacznie głębiej. Są pośrednio świadectwem wartości sekcji, które zostały wykonane w Moskwie. Wobec tych sekcji jest szereg zarzutów, które były prezentowane już wcześniej przez zespół Antoniego Macierewicza. Wyniki tych sekcji były podważane - dodał.
- Powtórne sekcje powinny odbyć się tuż po przewiezieniu ciał ofiar katastrofy do Polski. Wówczas znaczenie tych sekcji byłoby o wiele bardziej istotne, ponieważ ilość informacji zdobytych podczas takiej sekcji byłaby większa niż podczas sekcji przeprowadzanych obecnie, po siedmiu latach od śmierci - stwierdził fizyk.
"Ukrywano wiedzę przez dwa lata"
- Jest także ważne to, jak postąpiono z rodzinami ofiar. Już we wrześniu 2010 r. władze polskie wiedziały o zamianie ciał, która została dokonana w Moskwie. Polskie władze dostały tę informację bezpośrednio z Moskwy, i mówiła ona o zamianie dwóch ciał z zastrzeżeniem, że może dotyczyć to większej ilości ofiar. Mamy na ten temat potwierdzoną dokumentację na ten temat. Dopiero w roku 2012 ogłoszono, że może być możliwość zmiany ciał i dokonano pierwszych ekshumacji - pani Anny Walentynowicz i pana prezydenta Kaczorowskiego. Władze polskie wiedziały o tym w 2010 r. i ta wiedza była ukrywana przez prawie 2 lata - powiedział prof. Kazimierz Nowaczyk.
- Jeżeli już nie zrobiono ekshumacji zaraz po przewiezieniu ciał ofiar do Polski, co jest wymagane prawem, to po uzyskaniu takiej informacji we wrześniu 2010 r. powinno się natychmiast przystąpić do ekshumacji wszystkich ofiar. Wówczas ilość informacji zebranych podczas sekcji byłaby o wiele większa niż teraz. Nie będę wnikał w motywację decydentów. Dla mnie sam fakt ukrycia tej informacji jest rzeczą szokującą. Liczy się odpowiedzialność za podjęte lub niepodjęte decyzje, a to leży w gestii prokuratury - dodał naukowiec.
"Nic nie zostało wykonane"
Przede wszystkim są sprawdzone procedury, opisane dokładnie, jak bada się katastrofy lotnicze. Szczególnym działem jest badanie ciał ofiar katastrofy, łącznie z ich położeniem w miejscu katastrofy. Nic z tego nie zostało wykonane. Podkomisja stara się to odtworzyć, jest przygotowywana mapa przedstawiająca położenie ciał. To wszystko jest ważną informacją w kontekście wyjaśnienia przyczyn katastrofy - tłumaczył p.o. przewodniczącego podkomisji ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.
Zagadka drzwi prezydenckiego Tupolewa
Poruszono również sprawę istotnego dowodu, jakim są drzwi prezydenckiego Tupolewa, które zdaniem podkomisji wbiły się w ziemię z tak dużą prędkością, że musiało być to wynikiem istnienia dodatkowego źródła energii. - Te drzwi się nie otworzyły, a zostały wyrwane z kadłuba samolotu. Obok nich leży fragment framugi, który upadł wcześniej niż same drzwi. Różnica między prędkością pionową, z którą te drzwi wbiły się w ziemię, a prędkością pionową opadania samolotu jest prawie 10-krotna. Padały zarzuty, że nie uwzględniono prędkości horyzontalnej – to wszystko uwzględniono. Samolot leciał wówczas z prędkością 270 km/h. Drzwi w pionie leciały z prędkości 100-120 m/s, kiedy samolot opadał z prędkością 12m/s. To różnica, która mogła być spowodowana jedynie dostarczeniem dodatkowej energii z zewnątrz - stwierdził prof. Nowaczyk.
- Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Taką energię, którą zaobserwowaliśmy przy wbiciu i taką prędkość, jaką drzwi uzyskały przy wbiciu w ziemię policzyliśmy w trakcie eksperymentu z ładunkiem termobarycznym. To jest wynik eksperymentu i świadczy o ogromnej energii, jaka wyrwała te drzwi i wbiła je w ziemię - dodał fizyk.